czwartek, 13 września 2012

Top movies

Dziś przedstawię wam swoje filmowe perełki. Mój gust jeżeli chodzi o kino ostatnio bardzo ewoluował. To pewnie sprawka emocjonalnego dojrzewania. Jeszcze kilka lat temu lubiłem sensacyjne, wybuchowe odmóżdżacze. Dziś bardziej interesuje mnie scenariusz i przesłanie aniżeli jatka i efekty. Nie żebym był miłośnikiem niszowego, psychologicznego kina ale wolę coś co pozostaje w głowie nieco dłużej. Postaram się wam przedstawić swoje ulubione dzieła. Kolejność przypadkowa. Polecam wszystko co znajdzie się poniżej.

1. Obcy (Alien). Szczególnie część druga i trzecia choć pierwsza i czwarta też nie jest słaba. Film jak żaden inny pokazuje walkę z ohydnym, kosmicznym i co gorsza niemalże doskonałym złem. Mrok, muzyka i klaustrofobiczny klimat długo nie potrafią wyjść z głowy. Do tego dochodzą świetne efekty i akcja. Fani mrocznej fantastyki po prostu muszą to obejrzeć.
2. Szeregowiec Ryan (Saving Private Ryan). Jeden z najlepszych  filmów wojennych w historii kina. Może scenariusz nie jest zbyt ambitny ale cała reszta - realizm, zdjęcia, muza, aktorstwo, montaż, efekty nie mają sobie równych. Epicki majstersztyk pokazujący okrucieństwo wojny i jej niszczący wpływ na ludzką psychikę. 
3. Batman i Powrót Batmana (Batman, Batman Returns). Pierwsze, naprawdę dobre opowieści o człowieku-nietoperzu. Nowe spojrzenie na tego komiksowego bohatera (w reżyserii Ch. Nolana) mnie osobiście się nie podobają. Kocham te autorstwa T. Burtona. Gotycki  i lekko groteskowy klimat, wspaniała muzyka i charyzmatyczne postacie (J. Nicholson w roli Jokera, D. DeVito jako człowiek-pingwin czy M. Pfeffifer jako kobieta-kot). 
4. Efekt motyla (Butterfly effect). Film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Opowieść o konsekwencjach grzebania w przeszłości. O tym że ingerencja w to co było może bardzo źle wpłynąć na to co będzie. Wszystko to owiane nieco fantastyczną i schizofreniczną otoczką. Ciekawe i zaskakujące. Brawa za pomysł.
5. Jeździec bez głowy (Sleepy Hollow). Mroczna, fantastyczna i pełna czarnego humoru historia o tajemniczym zabójcy i tropiącym go inspektorze. Atutem filmu jest scenografia, muzyka i genialny klimat. Kto lubi opowieści osadzone na przełomie XVII i XIX wieku (obskurne zamglone wiochy, lasy, gotyckie budowle, barwne, wiktoriańskie) też powinien to obejrzeć. 
6. Lista Schindlera (Schindler's List). Tego filmu raczej nie trzeba reklamować. Nakręcona w Polsce, nagrodzone 7 oscarami arcydzieło Spielberga powinien obejrzeć każdy Polak i Żyd. To oparta na faktach opowieść o niemieckim biznesmenie który w czasie wojny postanawia ratować żydów. Jak żadna inna pokazuje tragedię narodu żydowskiego w latach 1939-45. Mocno, sugestywnie i dosadnie przedstawia okrucieństwo nazistów, likwidacje gett, cierpienie w obozach, ciągły strach, głód, zezwierzęcenie i śmierć na każdym kroku. Całość podkreśla nastrojowa muzyka (gł. smyczki) i czarno biały obraz (tylko niektóre elementy są kolorowe np. czerwona sukienka małej dziewczynki). 
7. Fan (The fan). Jeden z lepszych filmów zmarłego kilka tygodni temu Tony'ego Scotta. Rzecz o fanatycznym miłośniku baseball'a mającym problemy rodzinne oraz zawodowe. Postanawia on "pomóc" swojemu ulubionemu piłkarzowi w karierze. Gdy ten nie wyraża wdzięczności postanawia go "nauczyć" szacunku i przejmowania się fanami. Jedna z lepszych ról R. De niro. 
8. Dzień świra. Kultowy obraz Marka Koterskiego. Ukazuje jeden dzień z życia sfrustrowanego polonisty. Wybitna tragikomedia w której każdy ujrzy siebie samego. Swoje zboczenia, nawyki, i wady. Daje do myślenia. Sprawia że najpierw się śmiejemy a potem płaczemy. Ten film to lustro postawione przed nami. Portret naszego społeczeństwa, realiów. 
9. Braveheart - Waleczne serce (Braveheart). Epickie historyczno-kostiumowe dzieło opowiadające o wojnie szkotów z anglikami pod koniec XIII wieku. Rozmach, wielkie, brutalne bitwy, piękne plenery, poświęcenie, miłość  i wybitny przywódca pragnący wolności dla swojej ojczyzny. Czego chcieć więcej. 
10. Mucha (The Fly). Mroczny horror opowiadający o naukowcu pragnącym stworzyć urządzenie do teleportacji. Obsesja i pragnienie sukcesu sprawia że postawia przetestować swój wynalazek na sobie. Pech sprawia że wraz z nim do urządzenia wchodzi nieproszony gość. Jako że system jest w stanie przenieść tylko jeden organizm postanawia połączyć głównego bohatera i jego "gościa" w jedną całość. Film jest momentami obrzydliwy. Jest przepełniony ciężką atmosferą, mrokiem i napięciem. Śledzimy losy bohatera, przeżywamy jego dramat i współczujemy mu mimo że z czasem staje się coraz bardziej zły. 
11. Blade 2 - Wieczny łowca (Blade 2). Druga część przeboju o pół człowieku i pół wampirze który walczy z krwiopijcami próbującymi zdominować świat. Akcja, bijatyki, strzelaniny, krew. Nie jest to ambitne ale ogląda się dobrze. Drugą część lubię najbardziej. Sporo w niej brutalności i czarnego humoru. Ciekawy jest też pomysł ukazania nowej razy wampirów.
12. Leon zawodowiec (Leon). Bardzo dobry film sensacyjny opowiadający o przyjaźni małej dziewczynki z płatnym zabójcą. Oboje próbują powstrzymać gliniarza-psychopatę którego pewnie sam szatan się obawia. 
13. Imię róży (The Name of the Rose). Kolejny majstersztyk którego nie można nie zobaczyć. Kultowa ekranizacja powieści Umberto Eco mówiącej o zabójstwach zakonników we włoskim opactwie i o śledztwie próbującym je wyjaśnić. To chyba najlepszy film o średniowieczu i inkwizycji. Ukazuje mroczną stronę kościoła i jego przedstawicieli. 
14. Siedem (Seven). Jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat. Rzecz o psycholu który brutalnie morduje osoby mające na sumieniu jeden z siedmiu grzechów głównych. Sporo tu symboliki, religii i odniesień do biblii. Na uwagę zasługuje sceneria (non stop leje deszcz, obskurne zaułki miejski) i świetne zakończenie. 
15. Equilibrium. Ciekawy thriller sci-fi o totalitaryzmie, zniewoleniu i traktowaniu ludzi przez władze jak marionetki. Przyszłość. W metropolii o nazwie Libria ludzie muszą za pomocą specjalnego leku tłumić emocje. Kto się na to nie zgadza jest szybko likwidowany przez oddziały policji politycznej. Pewnego dnia jeden z członków tejże policji pod wpływem spotkania z należącą do buntowników kobietą postanawia się zmienić. Odstawia lek i rzuca wyzwanie reżimowi. Film jest lekko matriksowy. Polecam. Na uwagę zasługują sceny walk i surowa architektura Berlina. 
16. Forrest Gump. Przejmujący komediodramat o człowieku który mimo iż urodził się lekko niedorozwinięty i z niedowładem nóg postanawia spełniać swoje marzenia. Kieruje się przy tym prostymi ale mądrymi i uniwersalnymi zasadami wpojonymi mu przez matkę. Jego losy przeplatają się z najważniejszymi wydarzeniami z historii USA. Forrest cały czas idzie pod wiatr ale się nie poddaje. Walczy o miłość, przyjaźń i pasje. 
17. Wywiad z wampirem (Interview with the vampire). Jeden z lepszych filmów o wampirach. Romantyczna choć nie pozbawiona goryczy, smutku i mroku historia przyjaźni dwóch różniących się charakterem wampirów. Kostiumy, aktorstwo, scenariusz, muzyka. To tylko niektóre atuty. Przekleństwo nieśmiertelności i potęga miłości. 
18. Upadek (Falling dawn). Film o tym jak postęp cywilizacyjny wpływa na nasze życie i naszą osobowość. O tym  jak ten postęp degraduje człowieka i jego relacje z innymi ludźmi. To także film o absurdach z jakimi mamy na co dzień do czynienia, frustracji (wywołanej np. drożyzną, korkami, zazdrością,  statusem społecznym)  i  skazanej na porażkę walce z tzw. systemem.
19. Egzorcyzmy Emily Rose (Exorcism of Emily Rose). Niepokojąca, oparta na faktach historia opętanej przez demony pobożnej studentki i księdza który próbuje jej pomóc. Akcja koncentruje się na procesie tego kapłana i retrospekcjach (przebieg egzorcyzmu i skutki opętania).
20.  Vanilla Sky. Tu jest mowa o bogatym kobieciarzu który zostaje potwornie okaleczony w wyniku wypadku spowodowanego przez zdradzoną przez niego kobietę. Po operacji się zmienia. Czuje że nie ma już kontroli nad swoim życiem. Mocną stroną obrazu jest złożony,  wymagający myślenia scenariusz oraz ciekawy finał.
21. Adwokat diabła (The Devil's advocate). Skutki próżności, chciwości, wyścigu szczurów, pracoholizmu. O smaku zakazanego owocu któremu trudno nam - ludziom się oprzeć. 
c.d.n. 

środa, 12 września 2012

Ewolucja wsteczna młodzieży polskiej

Czy mass media ogłupiają młodzież? Myślę że tak. Portale typu Pytamy.pl i Zadane.pl pękają w szwach.
Widać że zaczął się rok szkolny ponieważ na w/wym. serwisach roi się od próśb dotyczących zadań domowych. Młodziakom nie chce się pomyśleć nawet nad banalnie prostym tekstem, działaniem czy wierszem.
Ciekawe jak myśmy się uczyli nie mając kompa i neta. Jakoś szło. Aż mnie ciary przechodzą kiedy pomyślę że te pozbawione wartości, etyki, zasad i autorytetów szczeniaki będą "pracować" na nasze emerytury. Już pokolenie Y było marne ale kolejne jest jeszcze gorsze. Jeszcze bardziej zamknięte w szklanej kulce fejsa, mtv, bravo i pudelka.
Nawet mowa zanika. Liczy się emota (oznacza więcej niż 1000 słów), sms, news i fotka (najlepiej kontrowersyjna).
Zastanawiam się gdzie są rodzice?! Aż tak zapracowani że nie widzą że ich pociecha ma w dupie szkołę, nauczycieli i w ogóle dorosłych?! Kiedy oni dojrzeją emocjonalnie?!
Sami rodzice też mają problemy. Gdyby ich nie mieli to nie powstawałyby programy typu Superniania i Surowi rodzice (polecam - te dzieciaki nie wiedzą nawet jak ścierkę do kurzy trzymać). Co ciekawe najgorzej jest w tzw. dobrych domach. Jest kasa, są fury, wille ale nie ma najważniejszego - kontaktu z dzieckiem.
Ulubione tematy młodzieży to seks, fajki, lekkie dragi, browar, gry i internet. Zamiast przecinków pojawia się mięsista „kurwa”. Im jej więcej tym większy szacun grupy.
Mimo tego wszystkiego ci młodzi ludzie czasem czują się samotni. W sieci mamy mnóstwo tekstów o tym jak się zabić, zemścić, odbić faceta/laskę, zwalić konia, poderwać kogoś (tu chwalą się nawet 12-latki). Szczeniaki wydają się wszechwiedzące ale tylko do pewnego momentu i tylko w konkretnych, okrojonych dziedzinach. Kilka razy padało pytanie w stylu "nasienie mojego faceta spłynęło mi na majtki - czy w związku z tym mogę być w ciąży?" Bez komentarza.
Dlaczego mimo tylu zdobyczy techniki, zabezpieczeń oni wciąż są nieodpowiedzialni? Dlaczego najpierw myślą główką penisa a dopiero potem tą na karku? Skąd się bierze to zepsucie, demoralizacja i swego rodzaju ewolucja wsteczna (analfabetyzm, agresja, patologia, życie chwilą, brak pomysłu na siebie, lekceważenie rodziców, płytkie myślenie)?
Nie wiem czy wiecie ale współczesny nastolatek nie wie jak liczyć w pamięci. Bez excela i phona czuje się jak pozbawiony połowy mózgu inwalida. 70% życia toczy się w trybie online. Bo kto by chciał po przyjściu z budy gadać ze starymi albo czytać książkę?! Lepiej poklikać. Sieć kamufluje nasze wady, kompleksy, braki. Możemy się wykreować na herosa.
Dziś osoba w wieku 18 lat która nigdy TEGO nie robiła jest pośmiewiskiem getta. Naczelnym prawiczkiem/dziewicą. Im wcześniej się "zmoczy" tym lepiej.

Nie myślcie że jestem starym, konserwatywnym bucem myślącym jak jakiś nawiedzony katecheta. Kocham internet i zabawki ułatwiające życie. Po prostu uważam że należy z tego wszystkiego racjonalnie korzystać. Z umiarem i świadomością że świat realny jest lepszy niż ten internetowy. Mass media mają UZUPEŁNIAĆ nabytą przez nas wiedzę. Nie mogą całkowicie zastąpić mózgu. Umysł musi być ciągle pobudzany i trenowany bo inaczej zaniknie. Jak mięśnie u ludzi leżących lub poruszających się na wózkach. Chyba tego nie chcecie. Nie pozwólcie by waszym życiem rządził świat w monitorze. Nie bądźcie jego pieskami na krótkiej smyczy. To WY macie mu dyktować warunki i organizować czas. Spróbujcie też docenić zjawiska woku was: przyrodę, słońce, kontakt z żywą osobą, koncert ptaków, szum wiatru. Lato się kończy. Przed nami ponad pół roku ponurej szarości. Korzystajmy z ostatnich promieni słońca. Wbrew pozorom świat online jest bardziej szkodliwy niż real. Pod jego efektowną maską kryje się zdrada. 

czwartek, 23 sierpnia 2012

Victorinox czyli MacGyver w kieszeni

Z czym wam się kojarzy Szwajcaria? Z serem, zegarkami, bankami, frankami, pieniędzmi? A może ze scyzorykami? Nie wiem jak wy ale ja bym ten ostatni wyraz przesunął na pierwszą pozycję. 
Kto lubi jeździć na wycieczki, obozy, kolonie, do lasu ten pewnie wie że bardzo istotną rzeczą jest kieszonkowe, porządne narzędzie wielofunkcyjne. Takie z ostrzem, otwieraczem do butelek/puszek, piłką do drewna, pincetą i nożyczkami. Mówię oczywiście o scyzoryku. Każdy facet miał lub takowy ma. Jedni mają gorsze, a drudzy lepsze. Osobiście miałem dwa chińskie i szczerze mówiąc nie byłem z nich zadowolony. Korkociąg się łamał a okładziny szybko pękały. Aż pewnego dnia mój kumpel przyniósł do szkoły (jeszcze wtedy podstawowej) 13-sto funkcyjny scyzoryk z firmy Victorinox. Kto zna te markę ten nie musi dalej czytać. Natomiast ten kto jej nie zna powinien czym prędzej się z nią zapoznać. Ów nożyk był cudny. Połyskliwe, czerwone okładziny, lustrzane, bardzo ostre ostrza (goliły włosy) i logo przedstawiające tarczę z krzyżem w środku (nawiązanie do szwajcarskiej flagi). Zakochałem się w nim. Moje chińskie odpowiedniki mogły się schować. Victorinox przewyższał je pod każdym względem. Dopiero mając w rękach oba te modele zdałem sobie sprawę ile straciłem. Jako że miałem odłożoną z urodzin kasę postanowiłem podobny zakupić. Kosztował nie mało bo 60 zł. Niemniej jednak w przypadku noży tej firmy płaci się za jakość więc nie śmiałem dyskutować. Mam go do dziś. Nie musiał być ostrzony (nadal goli nogi:P). Nie zepsuł się. Nic nie odpadło. Nawet okładziny z celidoru mimo że kilka razy mi spadł. Przydaje się do otwierania butelek, puszek, odkręcania śrubek i setek innych rzeczy. 
Firma Victorinox powinna być główną wizytówką Szwajcarii. To istniejący od XIX wieku symbol perfekcji, jakości i klasy. Od dawna stawiają przede wszystkim na wytrzymałość, praktyczność i trwałość swoich wyrobów. Chyba nigdzie indziej nie ma tylu kontroli materiałów wytwórczych ile w Victorinoxie. Na początku firma produkowała noże jedynie dla swojego wojska. Zresztą nadal armia szwajcarska nosi przy sobie Victornoxy. Te "zabawki" wchodzą w skład podstawowego wyposażenia tamtejszego żołnierza. Dostawy są regularne. 
Z biegiem lat szwajcarskie scyzoryki zdobywały świat i uznanie. Używają ich ratownicy, strażacy i... NASA. Mówię serio. Nie wszyscy też wiedzą że właśnie Victorinoxa używał słynny MacGyver w serialu. Nie rozstawał się z tym narzędziem. 
Firma o której mowa musiała się nieco skomercjalizować by nie została wyparta przez tańsze podróby z Chin. Postawiono więc na nowe technologie (reklamy, filmiki, internet) i wzbogacenie oferty. Zaczęto produkować scyzoryki przystosowane dla różnych grup. Mamy więc noże dla ratowników (rescue tool), dla wędkarzy, wojskowych, turystów, ogrodników, kobiet, myśliwych itd. Każdy nóż ma odpowiednie narzędzia przydatne właśnie tym grupom: pilniczek do paznokci i przyrząd do wycinania skórek (kobiety), ostrze do skrobania ryb (wędkarze), ostrze do roślin (ogrodnicy), narzędzie do cięcia szyb i ich rozbijania + ostrze otwierane jedną ręką (dla ratowników - posiada żółte, fluorescencyjne okładziny) itp. Modeli noży Victorinox jest mnóstwo. Najuboższe posiada tylko jedno ostrze a najbogatsze ponad 80 różnych funkcji. Modele mają różną wielkość. Dzielą się na tzw. noże oficerskie (to te z czerwonymi okładkami), noże wojskowe (są od oficerskich o kilka mm dłuższe, mają aluminiowe, wytrzymałe okładziny i grubsze ostrza), noże z blokowanym ostrzem (większe ostrza, blokady i bardziej ekstremalne zastosowanie) i noże kuchenne (od małych jarzyniaków do potężnych tasaków).
Od jakiegoś czasu Victorinox wzbogaca swoje noże o różne bajery typu lasery, kompasy, zegarki, długopisy, pamięci flash i inne mniej lub bardziej potrzebne zabawki. Dodatkowo firma robi latarki, pokrowce, etui, breloki , narzędzia sportowe, pamięci flash, bardzo popularne i praktyczne multi-tool'e oraz ostrzałki. Całą ofertę znajdziecie tu
Jak widzicie firma bardzo się rozwinęła jednakże nadal stawia przede wszystkim na jakość. Towarem flagowym niezmiennie pozostają świetne scyzoryki na które firma daje DOŻYWOTNIĄ gwarancję. Nie obejmuje ona rzecz jasna elementów elektronicznych (tu tylko 2 lata gwarancji), złego użytkowania (cięcie lin plastikowych, stalowych, podważanie ciężkich rzeczy itp.) oraz normalnego zużywania się. 
Ja osobiście posiadam model o nazwie Camper. Klasyczny nożyk posiadający to co niezbędne. Bez bajerów. 
Jeżeli często wyjeżdżacie za miasto, podróżujecie, jeździcie na pikniki, grzyby albo po prostu chcecie mieć przy sobie estetyczne narzędzie do pokrojenia owocu, otwarcia butelki czy wyciągnięcia kleszcza (pincetą) to nie kupujcie chińskiego badziewia. Postawcie na Victorinoxa. To niesamowicie praktyczna rzecz na całe życie. Nie do zdarcia. Idealnie nadaje się też na prezent (można nawet zamówić grawer przez co upominek będzie bardziej osobisty). Narzędzia omawianej firmy łatwo się konserwuje. To też ważne. 
Na forum Knives.pl znajdziecie bardzo wiele przydatnych informacji o nożach, ich ostrzeniu, konserwacji, zakupach, przeznaczeniu. To chyba największa i najlepsza skarbnica wiedzy dla miłośników tego typu zabawek (wojsko, turystyka, militaria, kuchnia). Polecam. 

wtorek, 14 sierpnia 2012

Powerwolf

Powiem krótko. Zespół Powerwolf  uosabia to co w metalu kocham najbardziej: melodyjność, chwytliwość, przebojowość, agresję, charyzmę i klimat. Grupa łączy klasyczny heavy metal z gotykiem. Ich znakami rozpoznawczymi są organy kościelne, potężne chóry i... wilkołaki. Brzmi groteskowo? Może i tak ale tak to właśnie ma brzmieć.  Band niejako parodiuje znane horrory i motywy w nich zawarte: krew, kielich mszalny, krwiopijcy, kościoły, dzwony, kapłani, demony, wiedźmy itp. Efekt tej mieszanki ryje beret. Dodatkowo panowie stylizują się na księży co dodaje smaczku ale i budzi niepokój. 
Ktoś kto ich nie zna patrząc na ich zdjęcia pomyśli że to sataniści. Jest mrok i wiele nawiązań do religii. Sama muzyka dla osoby nieznającej angielskiego też może to sugerować. Słysząc ją wyobrażamy sobie czarne msze i krwawe rytuały. Ale nic bardziej mylnego. To tylko styl, image. Nie ma się co rozpisywać. Posłuchajcie sobie ich. Stanowią idealnie dopasowaną całość. Wokal, gitary, perkusja, organy. Miód dla uszu. Ten metal wgniata w fotel i nie potrafi wyjść z głowy;)

Voltaire

Może trudno w to uwierzyć ale słucham nie tylko metalu. Nie zamykam się na inne gatunki. Preferuję w muzie "żywe" instrumenty, klimat. Lubię kiedy artyści używają wyłącznie wokalu i instrumentów a nie komputerowych ulepszaczy.
Opowiem wam dziś o panu który mnie zauroczył. Facet nazywa się Aurelio Voltaire Hernández. Jest z pochodzenia Kubańczykiem. Wykonuje bardzo oryginalną muzę z mało u nas znanego gatunku o nazwie dark cabaret. Ów dark cabaret jest w tym przypadku łączony z folkiem, rockiem, gotykiem i country. Co można powiedzieć o takim zestawieniu? Cóż, rewelacja! Słuchając Voltaire (bo taki przydomek posiada opisywany osobnik) czujemy jakbyśmy byli w małym, lekko zakurzonym, przedwojennym teatrze. Jego styl można porównać do wczesnych dokonań lubianego w Polsce Czesława Mozila. Używane przez zespół Aurelia skrzypce, trąbki, flety i akordeony tylko potęgują niesamowitą atmosferę tej muzyki. Dodatkowym atutem są dekoracje sceny, kostiumy muzyków i ogólny image. Cylindry, fraki, wiktoriańskie suknie pań, cyrkowe makijaże itp. To jest to! Grupa przypomina wędrującą trupę. Sam Voltaire oprócz śpiewania gra na gitarze. Ma na koncie wiele płyt. Najnowsza pojawi się we wrześniu tego roku. 
Artysta w swojej twórczości skupia się głównie na mrocznej grotesce (przypominającej filmy Tima Burtona) i parodii. 
Voltaire to człowiek wszechstronnie uzdolniony. Pisze książki, bajki, tworzy grafiki i animacje. Jest absolwentem amerykańskiego odpowiednika ASP. Człowiek orkiestra. Dosłownie i w przenośni. Warto się zapoznać z jego wyjątkowo klimatyczną twórczością. Dark cabaret bardzo powoli ale jednak się w Polsce rozwija. Przykładem jest zespół Camero Cat który swego czasu dał pokaz w programie K. Wojewódzkiego. Polecam. 

Polaka postrzeganie kina i muzyki


Nie wiem jak wy ale jak uwielbiam czytać recenzje i  felietony dotyczące filmów oraz albumów muzycznych. Lubię porównywać opinie angielskie z polskimi  i odwrotnie. 
Zauważyłem ciekawą acz nieprzyjemną rzecz. Mianowicie Polaka nic nie cieszy. Nie lubi lekkiej rozrywki. Ubóstwia i chwali jedynie produkcje ambitne, ciężkie, psychologiczne, mające drugie dno, często niszowe i takie które wywołują swego rodzaju melancholie. Kochamy oglądać w tv to co znamy z naszych ulic, miast, podwórek. 
Lubimy oglądać rzeczywistość nawet jeśli ta emanuje syfem, brudem, alkoholem i biedą. Dramaty społeczne są naszym ulubionym gatunkiem. Na drugim miejscu są obrazy historyczne. Oczywiście takie psychologiczne i martyrologiczne. Bez martyrologi ani rusz. Nie wiem czy takie podejście wynika z naszych nastrojów (wciąż sfrustrowany naród na dorobku), kompleksów, pyszałkowatości czy egoizmu (bogata choć raczej smutna przeszłość). 
Śmieszy mnie kiedy czytam polskie recenzje takiego chociażby Batmana i widzę same obelgi. Zachód o kinie i muzie pisze zupełnie inaczej. Inna mentalność i postrzeganie luzu. Amerykanin idzie do kina żeby się wyluzować, zabawić, odpocząć. Polak idzie tam natomiast po to by doświadczyć sadyzmu, biczowania, przykrości i zmartwienia. Nasi besztają wszystko to co jest oklejone napisami pop, fantasy, comedy, s-f, horror. Ostatnio nawet na filmwebie trudno znaleźć chwalebną opinię. Kino jest coraz płytsze i bardziej efekciarskie. Polak będzie więc niezadowolony. Nadzieja w naszych polskich twórcach. Oni nigdy nie zawodzą. Co chwilę powstają ponure "dzieła" chwalone potem przez krytyków. W drodze kolejne dzieło Smarzowskiego. Znowu zanurzymy się w swądzie gorzały, potu i błota. Zamiast rozerwać się na jakiejś lekkiej komedii wolimy wracać do "Samowolki" lub "Domu złego". 
Nie żebym nie cenił wyżej wymienionych twórców. Robią dobre i zapadające w pamięć kino. Mamy w dorobku kilka perełek których nie można nie obejrzeć jak np. Dzień świra. Fajnie że czasem ktoś stawia przed nami lustro i pokazuje jacy jesteśmy. To nawet pożyteczne. Chodzi mi jedynie o to że tego ciężkiego, społecznego kina jest za dużo. 
Czemu jesteśmy takimi masochistami? Warto wspomnieć tu o serialu "Głęboka woda" (swoją drogą dobrze że już się skończył). Niesamowite ale byli tacy którym się podobał. Nie ma co. Bagno w realu i bagno w telewizji. Że też nikt nie zapragnie ucieczki w jakiś fajny, kolorowy świat. Polak nie potrafi się odpowiednio nastawić na film. Te dzielimy na ambitne i lekkie (tzw. odmóżdżacze). Idąc do kina lub zasiadając przed telewizorem oczekuje zbyt wiele. Czeka na głębię, psychologię. Kiedy tego nie dostaje jest zawiedziony. Tylko dlaczego szukał tego w Prometeuszu, Batmanie, Piranii 3D czy Królewnie śnieżce? To pytanie za 100 punktów. Nie umiemy na pewne rzeczy przymknąć oczu. Wszystko odbieramy na serio, sztywno. W przeciwieństwie do naszych zachodnich ziomali. 
Jeżeli chodzi o muzę to jest podobnie tyle tylko że tu szukamy nowości, innowacyjności, świeżości. Jeżeli ktoś nagrywa płytę podobną do poprzedniej to od razu jest besztany. Przykładem niech będzie Therion i Katie Melua. Nie umiemy się zdecydować. Zbyt świeżo - źle, po staremu - też źle. Krytycy muzyczni mają problemy z określeniem swojego gustu. To co na zachodzie uznawane jest za solidność i trzymanie formy u nas jest nazywane odtwórczością i zmęczeniem (albo komerchą). Dobrze że na to wszystko biorę przymiarkę i sam oceniam po uprzednim sprawdzeniu filmu/CD. 
Polak patrzy na wszystko inaczej niż reszta świata. Jest bardziej krytyczny, wymagający i wybredny. Nie macie takiego wrażenia? ;)