
Przeciwnicy RoF uważają ten band najbardziej kiczowaty projekt w Europie. Samych członków zespołu zaś za najbrzydszych na świecie. Co do kiczu zgodzić się nie mogę. To kwestia gustu natomiast jeżeli chodzi o wygląd owych panów to trzeba przyznać że do urodziwych nie należą. Liczy się jednak twórczość prawda?
Opisywana płyta różni się od pozostałych. Jest ostrzejsza, o wiele częściej słychać gitary i perkusje niż fortepian i chór. Panowie pozwolili sobie tu nawet na growle (rewelacyjny i wyróżniający się "Reign of Terror"). Widać że chłopcy wzięli sobie do serca krytyczne opinie o wspomnianym nadmiarze patosu. Wyszedł z tego rewelacyjny kawał metalu. Panom udało się znaleźć złoty środek. Album zadowoli więc zarówno fanów symfonii, chórów i rozmachu jak i wielbicieli mocniejszych brzmień. od strony technicznej i wokalnej nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Po prostu profesjonalizm. Mamy tu jeden utwór instrumentalny na którym pokaz swoich możliwości daje gitarzysta Luca Turilli. Jest też trochę klimatycznego folku (piosenka zaśpiewana po włosku, w której wiosło elektryczne pojawia się dopiero na końcu).
Warto nadmienić że 17 czerwca tego roku zespół wyda nowy album którym zakończy trwającą od 1996r. sagę fantasy. Panowie mają iść za ciosem i tworzyć muzę bardziej charyzmatyczną wysuwając na pierwszy plan gitary (mniej chórów i filmowego klimatu).
Moja ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz