sobota, 9 lipca 2011

Zaraz dobiorę ci się do skóry!

Lato i wakacje to nie tylko opalanie się. W naszym kraju przybywa zwolenników aktywnego wypoczynku. Ludziska dbający o formę wsiadają na rowery i śmigają do lasów, parków, na łąki i polany by zbliżyć się do nieskażonej miejskim syfem natury.
Niestety coraz częściej ostrzegają nas przed wielkim niebezpieczeństwem które w takich miejscach na nas czyha - kleszczami.
Sprawa wygląda o tyle dziwnie że kiedyś albo ich nie było, albo było ich znacznie mniej. Rozmawiałem na ten temat z rodzicami, babcią i innymi starszymi ode mnie osobami. Wszyscy zgodnie twierdzą że za ich młodości tych szkodników nie było. Można było biegać boso po lesie i nikt się nie obawiał kleszczy. Nikt nie miał podejrzanie wyglądających rumieni, bąbli czy wkręconych w skórę, napojonych krwią robali. Dziś specjaliści biją na alarm. Na terenach zielonych aż roi się od tego cholerstwa. Co więc jest grane? Skąd tyle tego jest i dlaczego kilkanaście lat temu trzeba ich było ze świecą szukać? Przez to wszystko boję się chodzić do lasu. Boję się jeździć po łąkach. Nie unikam tego typu wypoczynku jednak zawsze po powrocie bardzo dokładnie się oglądam (kleszcza łatwo pomylić z pieprzykiem). Wredne to stworzenia. A najgorsze jest to że włażą do miejsc zacienionych i wilgotnych, zapoconych (pachwiny, pachy, krocze okolice pod pośladkami itp). Nie dość że skurwysyna z początku nie czuć (ma znieczulającą ślinę) to jeszcze nie widać.
Kolega miał dość zabawny ale i groźny przypadek. Otóż jak co roku wypoczywał  sobie na Mazurach. Po powrocie znad stawu jego przezorna laska postanowiła sprawdzić czy nie ma kleszcza. Okazało się że miał go na... jądrze. Nie tracąc czasu pojechali do szpitala. Lekarz i młode pielęgniarki (stażystki) z trudem ukrywały chichot na widok siedzącego z gołymi jajami i rozkraczonymi nogami kolesia. Prawie rozerwało go ze wstydu. No ale kleszcza mu usunęli. Być może jego panna ocaliła mu życie. W końcu im dłużej kleszcz jest w naszej skórze tym więcej trucizny do krwi nam wstrzykuje. Mógł zachorować na bardzo groźną boreliozę lub zapalenie opon mózgowych.
Najgorzej jest z psami. Te paskudztwa uwielbiają nasze czworonogi. Psiak nam nie powie byśmy go obejrzeli. Trzeba pamiętać by to robić. Inaczej naszego pupila dość szybko pochowamy zapewniając mu przedtem ból i cierpienie.
Niepokoi mnie ta plaga. Dlaczego tych drani jest aż tak dużo? Niektórzy twierdzą że to wina wszechobecnej chemii, zanieczyszczeń i mutacji. Owady podobnie jak ludzie źle reagują na szkodliwe związki. Ich organizmy pod wpływem powyższych zmieniają się. Ich DNA z kolei ewoluuje w negatywnym tego słowa znaczeniu. Może tu tkwi haczyk. Uważa się też iż plaga tych robali jest związana z ocieplającym się klimatem.
Cóż postępu cywilizacyjnego nie unikniemy. Podobnie zmian klimatycznych. W domu również nie należy się zamykać. Można jednak próbować unikać tego kurestwa poprzez odpowiednie ubranie w lesie, na polance (długie spodnie, rękawy i czapla) i kosmetyki (coś w stylu OFF które są powszechnie dostępne, a których zapachu kleszcze nie lubią).
Nie polecam usuwać kleszcza samemu. Można to zrobić ale lepiej w tym przypadku oddać się w ręce fachowca. Jeżeli z jakiejś przyczyny nie mamy dostępu do lekarza to pamiętajmy by nigdy niczym kleszcza nie polewać i nie smarować. W przeciwnym razie odetniemy mu tlen i zacznie nam rzygać do krwi. Do jego wyciągnięcia używamy pincety. Łapiemy go nią przy samej skórze i szybko wykręcamy. Nie można wyrwać jedynie jego dupy gdyż układ gębowy zostanie nam pod skórą i będzie kłopot. Obserwujmy ciała. Jeżeli po kilku dniach od wycieczki zauważymy gdzieś jakiś swędzący rumień to natychmiast do szpitala. Dadzą nam tam najpewniej zastrzyk na boreliozę i każą zbadać krew.
Więcej znajdziecie tutaj.
A tu macie to pokazane w bardziej przemawiający sposób:

2 komentarze:

  1. Osobiście kleszcza nigdy nie miałem, ale często widziałem jak babcia wyjmowała je psu... Ohydne bestie! Odwłoki najlepiej ukrytych kleszczy osiągały naprawdę duże wielkości. Zastanawiam się, czy rozpowszechnienie się boreliozy i zapalenia opon mózgowych, to efekt wspomnianego przez Ciebie zmiennego DNA, czy tego, że teraz tych kleszczy jest więcej. Jestem ciekaw, ponieważ jeszcze parę lat temu o tych chorobach się nie słyszało (przynajmniej ja się nie spotkałem), aż któregoś lata media zaczęły nagle ostrzegać przed groźną plagą tych stworzeń i następstwach, jakie mogą grozić człowiekowi, czy zwierzęciu, jeśli się znieważy obecność tych krwiopijców.

    A tego o wątrobie nie słyszałem, dobre! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta "przezorna laska" kolegi musiała głęboko szukać tego kleszcza, że aż znalazła go na jajach :D

    OdpowiedzUsuń