poniedziałek, 27 czerwca 2011

Dżihad vs McŚwiat

Każdy kraj pragnie posiadać przyjazne stosunki z innymi krajami szczególnie z tymi większymi i bogatszymi. Mamy Unię Europejską i NATO dzięki którym zmniejsza się prawdopodobieństwo napaści na któregokolwiek ich członka przez państwo zewnętrzne. Świat dąży do ujednolicenia, połączenia, wymieszania interesów oraz kultur. Dąży do utworzenie jednego potężnego państwa. Likwiduje się granice. Wszystko po to pokonywać bariery, żyć we wspólnocie. Jeden wielki moloch pozwalający zachować tożsamość i niezależność kulturowo-obyczajową, utrzymywać pokój, prowadzić wspólne interesy a także zapewnić bezpieczeństwo.
Dzisiejsza Europa i świat to globalne wioski. Można się bez problemu przemieszczać z kraju do kraju, pracować gdzie tylko chcemy, mieszkać, kształcić się i leczyć. Dla chcącego nic trudnego. Sojusze, pakty i wspólnoty są bardzo modne. Jeden za wszystkich - wszyscy za jednego. Wzajemne wsparcie i pomoc (militarna, finansowa). Siła w grupie.
Taki stan rzeczy ma swoje wady i zalety. Zalety wymieniłem powyżej. Jeżeli chodzi o wady to jedną z takowych widzimy codziennie w telewizji. Chodzi o upadającą Grecję. Unia Europejska to wielki szkielet. Państwa ją tworzące to narządy na niego nałożone. Wszystko to jest ze sobą połączone, zależne i zsynchronizowane. By działało tak jak trzeba żaden "narząd" nie powinien szwankować. Bywa jednak różnie. Czasem jakiś narząd siada. Wtedy inne organy muszą dwoić się i troić by utrzymać cały system w jak najlepszej kondycji. Wspólnicy muszą być solidarni i próbować jakoś wesprzeć słabsze ogniwo. Mimo wielu wysiłków taka walka osłabia ogół. By ktoś dostał kasę innemu trzeba zabrać. Szuka się rezerw, oszczędności i sposobów by nikt nie był pokrzywdzony. To jeden mankament wszelakich wspólnot. Drugi to napływ nielegalnych  imigrantów z krajów z poza takowych. Tu przykładem jest niszczona wojną Libia i niektóre kraje Afryki północnej. Ich mieszkańcy uciekają ze swoich ojczyzn do krajów wolnych, demokratycznych, bogatych i bezpiecznych. U siebie nie mają perspektyw. Nie mogą pracować, zarabiać, uczyć się. Nie mogą krytykować władz. Na każdym kroku grozi im śmieć lub w najlepszym wypadku więzienie. Człowiek kocha wolność niezależność i kasę. Stąd masowe emigracje. Obywatele krajów do których w/wym. przybywają boją się takich masowych "wycieczek". Boją się o to że ci odbiorą im miejsca pracy (bo są tańsi). Obawiają się też ich obyczajów (stosunek do kobiet, wiara itp). Dużą rolę grają tu stereotypy. Uważamy że arab lub murzyn to dzikus, terrorysta, brudas, potencjalny zamachowiec itd. Szufladkujemy i oceniamy ludzi pod kątem złych zdarzeń z ich ojczyzn. Z drugiej jednak strony w każdej plotce jest szczypta prawdy. Niemcy np. skarżą się na pracowników z bliskiego wschodu. Podobno się nie myją. Są roszczeniowi i agresywni. Żądają wiele za niewiele. Jakby tego było mało próbują wdrażać swoją kulturę i zwyczaje. Nie akceptują tego że np. ich żony wolą katolicyzm od islamu. Mają tendencje do ostrego narzucania innym swojej woli. Religię cenią bardziej niż kobietę i wolność. To napawa strachem przed imigrantami. Złe opinie zawsze bardzo szybko się roznoszą. Ludzie obawiają się okupacji swoich własnych gości dlatego im ich mniej tym lepiej. Ostatnio Francja i Włochy z obawy przed północnoafrykańskim potopem chcą zmienić przepisy strefy szengen. Na granice mają powrócić zakazy i kontrole. Będzie to jednak dotyczyło granic jedynie zewnętrznych (Polak do Francji czy Portugalii dostanie się bez problemu natomiast Sudańczyk czy Egipcjanin niekoniecznie).
Jeszcze inną wadą międzypaństwowych sojuszy są niestabilne waluty, podatność na słabości sąsiada (razem z Grecją cierpią wszyscy członkowie UE) itp. Tu odsyłam do konkretnych źródeł.

NATO czyli Pakt Północno-atlantycki to przede wszystkim wsparcie militarne, wspólne szkolenia, wymiana żołnierzy i sprzętu. Innymi słowy daje on swoim członkom bezpieczeństwo oraz możliwość doskonalenia swojego systemu obrony. Do NATO należą m.in. USA. Zgodnie z założeniami napaść jak któregokolwiek ze członków Paktu spowoduje kontratak ze strony pozostałych. Jeżeli ktoś zaatakuje Polskę w naszej obronie stanie między innymi Ameryka północna. Obyśmy nigdy nie musieli weryfikować tego wsparcia. Także i tu odsyłam do dokładniejszych źródeł. To ciekawe więc warto.
Będąc w jakimś sojuszu, a szczególnie wojskowym oprócz praw i przywilejów ma się wiele obowiązków. Jednym z nich jest udział w misjach zagranicznych mających za zadanie szerzenie demokracji pokoju, wolności, walkę z totalitaryzmem, tyranią, terroryzmem oraz o szeroko pojęte prawa człowieka. Nasi żołnierze są więc w Afganistanie, Kosowie, Afryce, na Bałkanach i innych dalekich krajach. Czasem są to misje pokojowe, szkoleniowe, stabilizacyjne, a innym razem bojowe. Poszczególne państwa nie muszą się zgadzać na to by pomagać np. amerykanom w zagranicznych operacjach. Często jednak sami zgłaszają się na ochotników ponieważ dzięki temu jest szansa na ubicie interesu (lepsze z nimi stosunki, możliwość inwestowania i zarabiania na tamtych terenach, możliwość korzystania z lepszego sprzętu  innych armii, , odbywania szkoleń za granicą w lepszych placówkach, wymiana handlowa, prestiż, wpływy i takie tam). Nasi chłopcy w związku z powyższym walczą od kilkunastu lat na obczyźnie narażając swoje życie w imię powyższych.

Opisane przeze mnie wcześniej unie i sojusze dotyczą jednak narodów głównie katolickich. Te islamskie są poza nimi bo i ich idee, wartości i światopogląd jest odmienny. Świat podzielił się więc na katolików i muzułmanów. Nie macie takiego wrażenia? Bo ja mam. To co dla katolików jest walką o wolność, demokrację i pokój dla muzułmanów jest okupacją, tyranią, agresją i narzucaniem własnej woli. Zachód (katolicy) pod przykrywką walki z terroryzmem próbuje niejako chrystianizować wschód (islam). Przy okazji ma możliwość osiągnięcia ogromnych  zysków poprzez kontrolowanie ropy naftowej niezbędnej wszędzie i mogącej nieźle namieszać. Jeżeli bowiem drożeje ropa to drożeje benzyna. A jeżeli drożeje benzyna to drożeje wszystko co porusza się na lądzie, morzu i w powietrzu. Drożeje też wszystko to co przewozi się samochodami, pociągami, okrętami i samolotami. 
Najważniejsze są interesy, a dopiero potem wolność czy pokonanie tyranii. Zachód który nazwiemy McŚwiatem (USA i ich sojusznicy) pragną się rozwijać gospodarczo i jednocześnie nawracać innych na swoją religię. Są więc nowoczesnymi konkwistadorami dążącymi do hegemoni w świecie. Inaczej nie można tego nazwać. McŚwiat nie liczy się ze zdaniem tych których napada. Narzuca im swoją wolę, wiarę, obyczaje. Ubiera to jednak w atrakcyjną szatę o nazwie "wyzwolenie, walka z bandytami, szerzenie pokoju". Prawdziwe imię tych wszystkich akcji to (oprócz tego co wypisałem powyżej) po prostu "powiększanie przestrzeni życiowej kosztem obywateli nawiedzanych państw".

Świat muzułmański (nazwiemy go Dżihadem by bardziej przemawiało do czytelnika) od wielu, wielu lat nie daje się jednak podbić. Mało tego! Mimo że jest biedniejszy, gorzej rozwinięty, mniejszy i znacznie gorszy militarnie - wygrywa z McŚwiatem co widzimy niemalże codziennie w wiadomościach. Żaden naród nie daje się łatwo zniewolić. Żaden nie toleruje okupacji. Każdy ceni wolność, suwerenność i niezależność. Każdy walczy o kulturę, wiarę i obyczaje. Nikt jednak nie walczy o to tak zażarcie i efektywnie jak narody muzułmańskie.  Pokonać próbowali ich już najwięksi tacy jak właśnie Ameryka czy Rosja. Stacjonowali na tamtych terenach wiele długich lat. Ponieśli ogromne straty ludzkie i materialne. W końcu i i jedni i drudzy ustąpili choć nadal próbują. Tym razem z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologi i sojuszników. Nie są to już otwarte wojny, szturmy czy zmasowane naloty a pojedyncze i bardziej precyzyjne ataki na konkretne pozycje. Coraz rzadziej wykorzystuje się wojska lądowe, a coraz częściej owoce nauki  i  inżynierii wojskowej. Wszystko po to by uniknąć ofiar w niewinnych cywilach. To jedyny plus współczesnych wojen. O ile w ogóle można mówić tu o zaletach. Wojna to to piekło.

Skupmy się teraz na Afganistanie ponieważ to on jest obecnie na językach i to on zbiera nie najlepsze żniwa w drużynie Mc. Na czym polega fenomen i siła afgańskich wojowników? Na pewno nie na potędze militarnej, dobrze rozwiniętej gospodarce i liczebności. Na czym więc? Ano na ideologi, wartościach, etyce i wierze. Taki Polak czy Amerykanin boi się śmierci jak niczego innego. Muzułmanin wręcz przeciwnie. Dla niego oddanie życia w walce to zaszczyt. Wtedy bowiem trafi na łono Allaha który go wynagrodzi. Śmierć to nagroda a uprzednie zabicie okupanta to złożony mu dar i przy okazji dowód na jego siłę wiary, oddanie krajowi. Przeciwnicy McŚwiata kierują się zupełnie innymi zasadami. Inaczej pojmują zabijanie, boga, poświęcenie i honor. Japonia i Wietnam byli podobni. Ci pierwsi zostali w miarę szybko pokonani tylko dlatego że w 1945r  USA zrzucili na nich dwie bomby atomowe. Ci drudzy w sumie pokonani nie zostali. Wojna w Wietnamie to jedna z nielicznych którą amerykańcy mogą uznać za przegraną. Zakończyła się głównie dlatego że w Stanach zmieniła się władza. Poza tym słyszalne były głosy zarówno światowych organizacji społecznych jak i  samych amerykanów. Z tego co wiem doszło tam po prostu to rozejmu. Pewnie obie strony na nim sporo zyskały. Inaczej do dziś by się tłukły. Pieniądze, układy i wpływy czynią cuda. Grunt to umiejętne lizanie tyłka elektoratowi.
Fenomen drużyny Dżihadu polega na wojnie partyzanckiej, znajomości terenu, sprycie, uporze, wspomnianych wartościach oraz zasadach moralnych. Sama religia również jest tu dość istotna. Koran inaczej traktuje odejście człowieka z tego świata niż Biblia. Muzułmanin walczy nawet nie mając broni. Atakuje będąc ciężko rannym. Podtrzymuje go ogromna siła woli. Harmonia ciała i umysłu. Coś jak karate. Japończycy w czasie drugiej wojny światowej byli tacy sami. Potrafili  ruszyć z kataną na uzbrojonego w karabin maszynowy przeciwnika.
Amerykanin czy Francuz jest inny. Ucieka, wycofuje się będąc ranny, polega na posiłkach, unika bezpośredniego kontaktu z wrogiem. Innymi słowy - walczy tak by jak najmniej ucierpieć. Tak też myślą ich dowódcy. Stąd wolą zrobić piekło za pomocą niewykrywalnego przez radary samolotu i zabić za jednym zamachem tysiąc osób niż wysłać piechotę. I to nawet wtedy kiedy takowa jest wielokrotnie liczniejsza, lepiej wyposażona. Dżihad nie posiada kamizelek kuloodpornych, extra lotniskowców, bombowców, czołgów czy noktowizorów. No chyba że zdobędą je po przeciwniku (co chętnie robią). Posiada za to nieziemską wręcz waleczność i odwagę. Nie czuje strachu przed raną i kostuchą. Przy tym wszystkim doskonale zna swój teren i potrafi skutecznie go wykorzystywać. Wie np. gdzie czołg nieprzyjaciela nie da rady wjechać, gdzie się ukryć, skąd strzelać by być zasłoniętym, gdzie są góry i mokradła po których nawet piechocie ciężko chodzić, a co dopiero walczyć.
Muzułmanie dzięki wielu wojnom zyskali ogromne doświadczenie. To już nie prymitywne dzikusy ze szmatami na głowach (tak pokazuje ich zachód), nie potrafiący celnie strzelać. To obecnie wyrachowani, perfekcyjni i coraz lepiej wyszkoleni zabójcy znający się na każdej broni i potrafiący zaciągnąć do pomocy matkę naturę. Spece znający słabości wroga, potrafiący uczyć się na błędach. Wiedzą jak robić bomby. Wiedzą że je podkładać by rozwalić opancerzony pojazd. Wiedzą jak strzelać by zabić, a nie trafić np. w kamizelkę czy hełm. Nie popełniają dwa razy tych samych błędów. Mają coraz lepsze strategie i plany  działań. 
A McŚwiat? Cóż, zawsze jest jeden krok w tyle. Jedyne co doskonali to liczebność nowoczesnego sprzętu i broni. Z ludzi często rezygnuje. Człowiek jest bowiem mniej trwały niż stalowy potwór z armatą.
Walkę McŚwiata z Dżihadem można porównać do potyczki wielkiego żuczka z chmarą maleńkich mrówek. Żuk jest twardy i silny. Słaby ma jedynie dobrze osłonięty brzuch. Co robią mrówki by go pokonać? Kąsają ze wszystkich stron. Atakują nogi. Kiedy jedna się zmęczy zastępuje ją inna. Wszystkie ze sobą zgodnie współpracują. Próbują olbrzyma przewrócić i dojść do brzucha. Żuk się męczy i ulega. Wielkość nie pomaga. Nie liczy się. Ważniejsza jest koordynacja, opór, współdziałanie, solidarność, bezgraniczne poświęcenie, odwaga, wyzbycie się strachu, wzajemne wsparcie i odpowiednia strategia. No i znajomość przeciwnika rzecz jasna. Tak walczy Dżihad.
Państwa typu Afganistan czy Irak są dla zachodu zbyt cenne by tak po prostu zaprzestać w nich działań zbrojnych. Ropa to cholernie łakomy kąsek. Ludzi którzy ją posiadają czyni potężnymi, wszechwładnymi.
Obserwatorzy w skład których wchodzą zwykli obywatele, organizacje walczące o prawa człowieka, arabiści i artyści są zgodni co do tego że te wszystkie wojny na tamtych terenach nie mają najmniejszego sensu. Tracimy tylko młodych chłopaków. Twórcy filmowi, dokumentaliści i reporterzy starają się nam przemówić do rozumu tworząc wstrząsające filmy, zdjęcia i reportaże opowiadające o tragedii obu stron konfliktu. O śmierci tysięcy kobiet i dzieci, zezwierzęceniu i negatywnym oddziaływaniu na psychikę żołnierzy, o upadku człowieczeństwa. Pewnie oglądaliście takie filmy jak "Królestwo", "Helikopter w ogniu", "The Hurt Locker, "Armadillo - wojna jest w nas" czy "9 kompania". Te obrazy w bardzo ostry, brutalny sposób ukazują nam dramat ludzi uczestniczących w wojnie z islamem. Coraz częściej skupiają się nie na krwawych potyczkach, a na psychice i emocjach. Na tym że czasem człowiek nie radzi sobie z traumą (nawet po powrocie do domu) i odbiera sobie życie bądź trafia do wariatkowa.
Te filmy pokazują także przeciwników żołnierzy z drużyny McŚwiata. To ludzie bezwzględni, brutalni, bezlitośni, pozbawieni sumienia oraz lęku, całkowicie oddani Bogu i ojczyźnie za którą są gotowi oddać życie.
Fascynujące i jednocześnie wstrząsające. Nawet kobiety i dzieci są gotowe walczyć. Nie opłakują swoich mężów i ojców. Wiedzą że ich dusze nie umarły. Że są w lepszym świecie na łonie Allaha. Wiedzą że czasem trzeba się poświęcić. To zaszczy a nie tragedia móc oddać życie na naród. 
My odejście bliskiego traktujemy jako tragedię. Rozpaczamy, zniechęcamy się. Wszystko traci sens. Muzułmanie wręcz przeciwnie. Inaczej pojmują śmierć, patriotyzm i oddanie. Dzieci już od najmłodszych lat są uczeni kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Wiedzą że walczyć trzeba do końca. Odejście męża, syna czy ojca tylko motywuje ich do jeszcze bardziej zaciekłego oporu. Do ostatniej kropli krwi. Kobiety są nawet w stanie osłonić faceta własnym ciałem. Nie dbają o własny byt, a o dobro rodziny. Niesamowita solidarność i ofiarność. Niezwykle silna więź.

Jak wiadomo pierwsze skrzypce w omawianych wojnach mają organizacje terrorystyczne i ci którzy je wspierają. Armia takiego Afganistanu jest mała, źle uzbrojona i wyszkolona. Rebelianci przeciwnie. Mają zaplecze finansowe, sprzęt i umiejętności. Działają jak idealna mafia. Mają znajomości w świecie polityki, środowisku policji. Współpracują z innymi, znajdującymi się nieraz w odległych  krajach organizacjami. Pomagają sobie i wzajemnie wspierają. Ich macki sięgają nawet wywiadu. To bardzo dobrze zsynchronizowane grupy. Szybko się uczą i doskonalą. Nielegalnie pozyskują broń oraz sprzęt. Korumpują najwyższych przedstawicieli władz. Od armii różni ich to że nie noszą mundurów przez co przeciwnik nie wie czy ma do czynienia z bojownikiem czy cywilem. To ogromny atut na polu bitwy. Mało tego! Potrafią równie dobrze działać na obczyźnie o czym przekonujemy się słuchając doniesień o zamachach w m.in. Europie. Doprawdy fenomen.
Właściwie to McŚwiat walczy jedynie (a może aż) z takim właśnie ugrupowaniami. Armia stoi w cieniu. Niejako zaakceptowała zachodnich okupantów. W końcu jakieś tam korzyści z ich obecności są (pomoc humanitarna, opieka medyczna, żywność, edukacja, szkolenia wojskowe itp).
Niestety radykalne odłamy muzułmanów nie mają zamiaru się poddać. Chcą wolności i niezależności. Nie chcą automatów z coca colą. Rebelianci nadal walczą z zachodem. Ta wojna niszczy ich kraj. Brakuje jedzenia wody, leków. Nie ma czegoś takiego jak stabilny rząd oraz gospodarka. Po prostu piekło na ziemi. Sukcesy bojowników sprawiają że walczą oni jeszcze chętniej. Są przy tym coraz lepsi. Popełniają coraz mniej błędów. Coraz lepiej znają słabości okupantów. Ci ostatni z kolei są coraz bardziej zmęczeni. Przyznają nawet że to wszystko przypomina walkę z nieśmiertelnymi duchami wyłaniającymi się nie wiadomo skąd i błyskawicznie znikającymi.

Czy do zamachu na World Trade Center doszło by amerykanie nie włazili z buciorami w życie islamu? Gdyby nie próbowali sięgać po ropę i ingerować w nie swoją gospodarkę? Na pewno nie. Zachód sam zaczął. Szukał zaczepki. Powinniśmy mieć pretensje tylko do siebie. Nikt już nie wierzy w to że McŚwiat stacjonuje  w Afganistanie tylko po to by walczyć z talibami. Nie chodzi o szerzenie pokoju, demokracji, a o pieniądze i wpływy. Bardzo wredne i egoistyczne podejście. Niczym się nie różnimy od al kaidy. Jesteśmy takimi samymi zbrodniarzami  jak oni. Najbliżej nam to totalitaryzmu. Taka jest prawda. To będzie trwało dopóki będzie istnieć ropa. Szkoda tylko że jedna jej baryłka jest cenniejsza od zdrowia i życia człowieka. Młodzi chłopcy bezsensownie giną a ich dowódcy zajadają się na wystawnych bankietach pierdząc w stołki. Okropne.
Zabicie Osamy Bin Ladena tylko pogorszy sytuację. Zemsta dosięgnie nas jeszcze nie raz. I po co nam to było. Al kaida to hydra. Na miejsce odciętej głowy odrastają trzy nowe. McŚwiat jest głupi jak but.
Dobrze że nasi żołnierze mają opuścić to piekło za 3 lata. Prawie trzydziestu już zginęło zupełnie bez potrzeby. Należy uciekać z takich miejsc jak najszybciej. Ducha nie można zabić. To syzyfowa walka. Poza tym akurat my mamy z tego znikome korzyści (USA patrzą siebie). Nie warto narażać ludzi. Życie jest ważniejsze niż jakaś rakieta czy samolot w Polsce. Zostawmy wreszcie arabów w spokoju. I tak z nimi nie wygramy. Nigdy!

3 komentarze:

  1. W sensie dlaczego? Przez kosmetyki? Przykro mi, że nie powaliłam Cię z nóg oryginalnością swojego bloga :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie słyszałam o tym sformułowaniu meteopatia, ale zgadza się i teraz przynajmniej wiem dlaczego kolana mnie bolą.! Prawko jest mega potrzebne tylko jeszcze żeby własny samochodzik mieć to by było genialnie ;) zgadzam się z Tobą co do ubrań ;)) nie dość, że tanie, znana renomowana marka i w dodatku gatunek świetny :)) tylko trzeba być cierpliwym, szukać i dokładnie oglądać ubrania :))

    Co do notki to aż nie wiem, co pisać... Wojna to straszna rzecz i zupełnie niepotrzebna... Wszystko byłoby okej gdyby ludzie potrafili ze sobą rozmawiać, gdyby dochodzili do kompromisów, gdyby mogli spojrzeć na sytuację ze strony swoich potencjalnych wrogów oraz realnie myśleć, bo co to da? To się nie zakończy nigdy. Będą walczyć do upadłego, a zawsze ktoś zostanie i będzie chciał zemsty... Podziwiam tych, którzy tam siedzą.. współczuję ich rodzinom, żonom i dzieciom... Nigdy nie zapomnę jednego filmiku zmontowanego przez Amerykanów, jak wygląda niespodziewany powrót do domu żołnierza... przykładowy filmik http://www.joemonster.org/filmy/25742/Zolnierze_wracaja_do_domu musiałam znaleźć ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. 41 yr old Administrative Assistant IV Standford Girdwood, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like "Dudesons Movie, The" and Foraging. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. moja ocena znajduje sie tutaj

    OdpowiedzUsuń