niedziela, 12 czerwca 2011

Rhapsody of Fire - From Chaos to Eternity (2011)

Dzisiaj wpadła mi w ręce nowa płyta mistrzów epickiego power metalu. Zgodnie z zapowiedziami na pierwszy plan zostały wysunięte gitary i perkusja. Jest też sporo (w porównaniu z poprzednimi albumami) growli. Orkiestr i chórów mamy tu więc znacznie mniej choć te które są naprawdę robią wrażenie. Widać że rozmach i wzniosłość panowie opanowali do perfekcji.
Cóż wielu fanów jest wkurzonych na RoF za to że ci kończą trwającą od 1996r. sagę fantasy. Ja jednak lubię kiedy zespół chce się rozwijać. Stanie w miejscu szkodzi i zespołowi i jego fanom. Podobnie jak inni jestem bardzo ciekawy co Luca Turilli (gitarzysta i kompozytor Rhapsody) wymyślą następnym razem. Może rozpoczną nową sagę, a może będą grać o współczesności? Zobaczymy.
Jeśli chodzi o zawartość krążka to muszę przyznać że nie ma tu większych zaskoczeń. Z racji większego wyeksponowania gitar i growli jest nieco bardziej agresywnie. To jedyna zmiana. Reszta w sumie nie uległa metamorfozie. Płyta zawiera 9 utworów (wersja limitowana 10 - cover utworu Iron Maiden). Ostatni utwór trwa ponad 19 minut. Bardzo monumentalne, złożone zwieńczenie sagi, w którym jednak troszkę przesadzono z narracją. Uważam że za dużo tam gadania pana Lee, a za mało muzyki. To jednak moja opinia. Całość wypadła bardzo dobrze. Płyta nie jest wybitna czy tym bardziej przełomowa. To raczej mała ewolucja. Fundamenty ich muzyki są nienaruszone. Jakiś większych smaczków czy "udziwnień" brak. Wokalista Fabio oraz wspierający go muzycy i chór po raz kolejny nie zawiedli.
Na kolejne dzieło Rhapsody chyba przyjdzie nam poczekać nieco dużej. Pamiętajmy że zespół w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nagrał aż 3 albumy (2 longplay'e i 1 EP). Myślę więc że po tournee będą chcieli trochę odpocząć. Jestem bardzo ciekawy co wymyślą następnym razem. Saga szmaragdowego miecza zakończona definitywnie.
Ocena taka, a nie inna za wspomnianą pewnego rodzaju odtwórczość.

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz