niedziela, 26 czerwca 2011

Przedsionek nieba

Zastanawialiście się kiedyś co się z wami stanie po śmierci? Czy tzw. życie wieczne, niebo i piekło istnieją naprawdę i jak wyglądają? Są to pytania na które chyba nigdy nie poznamy odpowiedzi. Nauka jest tu ciągle bezradna. Musi nam wystarczyć wiara i nadzieja.
Uczeni dzięki cudom w postaci przeżytej przez niektórych, ciężko chorych ludzi śmierci klinicznej doszli do kilku ciekawych wniosków. Jednym z nich jest to że mózg człowieka na ok. półtory minuty przed śmiercią wykazuje bardzo wzmożoną aktywność. To dziwne zważywszy że przez całe życie używamy tylko niecałych 20% jego możliwości. Z relacji tych którzy byli przez chwilę po tamtej stronie wynika że nie widzą jedynie tunelu i światła. Niektórzy obserwują  wysokie wzgórza i tłumy ludzi na ich szczytach. Inni unoszą się nad swoim ciałem i widzą z góry co się dzieje (lekarze, reanimacja). Jeszcze inni nic nie widzą. Czarna otchłań.
Kilka razy czytałem że na kilkadziesiąt sekund przed odejściem człowieka dosięga przyjemny spokój i opanowanie. Samoistnie ustępują bóle chorobowe. To podobno najwspanialsza w życiu  konającego. Szkoda że taka krótka. Naukowcy od wielu lat wykorzystują relacje tego typu osób. Poddają ich różnym badaniom, eksperymentom i hipnozom. Światowej sławy specjaliści z dziedziny psychologi, psychiatrii, genetyki i parapsychologii za pomocą najnowocześniejszych technologii głowią się i troją abyśmy się dowiedzieli jak dokładnie wygląda przejście ze świata żywych do świata martwych. Wszyscy przecież jesteśmy ciekawi jak "tam" jest. Celem uczonych jest nie tylko opisanie samego przejścia ale (a może przede wszystkim) również próba ingerencji w śmierć. Chcemy żyć wiecznie. Nie chcemy umierać. Pragniemy mieć wpływ chociażby na sposób umierania tak by był w miarę szybki i bezbolesny. Cenimy swoje życie. Kilkudziesięciu  bogatych ekscentryków z  różnych krajów zapłaciło nawet za hibernację po śmierci. Mają być zamrożeni (by nie ulec rozkładowi), a następnie odmrożeni wtedy kiedy medycyna i technologia znajdą sposób na przedłużanie życia. Nie wspominam już o pragnieniu wiecznej młodości. To marzenie oczywiste. Pewnie kiedyś im się uda. Może prawnuki naszych prawnuków tego doświadczą;)
Ja osobiście śmierci się nie boję. Trwa chwilkę i jest przyjemnym przejściem z jednego etapu do drugiego. To wybawienie co potwierdzają  ci którzy umknęli czarnej pani z kosą. A może ta sama ich wypuściła? Może się rozmyśliła? Nie wiem. Grunt  że wrócili. Nikt by się nie obraził gdyby częściej się tak rozmyślała.
Najgorsze w życiu człowieka jest nie śmierć, a droga do niej - umieranie. Te jak wiadomo bardzo często jest długie i bolesne. Wykrzywia twarz i niszczy organizm. Człowiek usycha niczym zaniedbana roślina. Traci świadomość i poczucie istnienia. Umieranie to wredna bestia którą trudno okiełznać, a która dotyka nas wszystkich bez wyjątku. Nie możemy przewidzieć tego jak z nami postąpi  i  jak długo będzie się nami zabawiać. I chyba to jest najgorsze. Chcemy umrzeć szybko, bez bólu. Najlepiej we śnie. Kiedy umieranie trwa za długo, kiedy kostucha siedzi na naszym łóżku, patrzy nam w oczy i zastanawia czy zabrać nas już teraz czy może za kilka dni, wtedy błagamy ją by się pospieszyła. O to by się zlitowała. 
Tak, moi drodzy. Śmierć to pikuś w porównaniu z umieraniem.
Jako że jestem umiarkowanym ateistą nie bardzo wierzę w to że po drugiej stronie coś jest. Wierzę że w głowie człowieka na chwilę przed śmiercią i chwilę po niej dzieją się różne, ciekawe i nie zbadane jak dotąd rzeczy. Że zachodzą tam złożone procesy w których czynny udział bierze m.in. podświadomość. Ale co jest potem? Niebo, piekło, raj, aniołowie, kraina szczęśliwości? Wątpię choć szczerze mówiąc chciałbym by coś tam na mnie czekało. Głupio będzie kiedy... niczego nie będzie. Wszystko w co wierzymy przez całe życie szlag trafi. Chyba więc warto wierzyć w to drugie, wieczne życie i spotkanie z bliskimi po tamtej stronie. Lepsze to niż zastanawianie się kiedy do naszego noska wedrze się pierwszy spragniony białka robaczek, albo jak długo będziemy się rozkładać i popierdywać w grobie (podobno kilka dni po odejściu gazy nagromadzone przez rozkład naszych wnętrzności uchodzą na zewnątrz).
Moje pokolenie żyć wiecznie nie będzie. Nie unikniemy spotkania z umieraniem i śmiercią. Prędzej czy później i tak nadejdą. Niestety nie mamy wpływu ani na to kiedy ani na to jak. Możemy jednak troszeczkę utrudnić pracę tej pierwszej poprzez dbanie o siebie. Warto uprawiać sport, dużo się ruszać, zdrowo jeść (nie lada wzywanie w dzisiejszych czasach), regularnie się badać, unikać pracy w trudnych warunkach oraz stresu (również raczej dziś nie realne). Kostucha i tak po nas przyjdzie ale może trochę później. Samo zaś umieranie może nie będzie tak uciążliwe. Warto próbować. 
A jak jest po tamtej stronie? Wszyscy się wkrótce przekonamy.

3 komentarze:

  1. a dziękuję ślicznie ;))
    no dokładnie.. Polska, jako ludzie to też przede wszystkim rasiści... do Czarnych, do Niemców, Rosjan... Masakra, wandalizm, bójki, bezsensowne JP, marudy, narzekacze... ja nie wiem, jak to się wszystko potoczyło, ale jeśli tak dalej pójdzie to będzie masakra.

    Czyżbyś też cyztała ostatnio artykuły z niewiarygodne? :)) ja mam wiele książek o wychodzeniu poza ciało, podświadomości oraz klucze do sukcesu, poprzednie wcielenie. I osobiście wierzę w reinkarnację, wierzę w to, że wszystko ejst po coś, żebyśmy w przyszłości byli mądrzejsi ;)) i masz rację, śmierć nie jest zła, w końcu to ulga, brak bólu... umieranie musi być straszne... utrata bliskich, utrata życia, wspomnienia i to, że to już nie wróci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo rpzepraszam ! ^^ tak nie zwróciłam uwagi na czasowniki z końcówką 'e' xDDD wybacz :))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Swojego czasu często leżąc w łóżku i czekając na sen, zastanawiałem się co nas czeka po śmierci. Ciężko mi uwierzyć w miejsce, gdzie znajdują się wszyscy którzy już odeszli, ten raj po śmierci.
    Reinkarnacja? Kto wie... może już mam parę żyć za sobą nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Ale leżąc tak i rozmyślając zawsze wracała do mnie jedna, czarna myśl: nicość, wszechobecna ciemność, brak jakiegokolwiek samopoczucia, nic nie istnieje. A to wszystko po zaledwie parudziesięciu latach życia, a ma trwać wieczność. Tak, właśnie tak wyobrażam sobie śmierć, a raczej to co nastąpi po niej, i nie napawa mnie ta myśl optymizmem.

    OdpowiedzUsuń