piątek, 24 czerwca 2011

Granice wolności słowa

Internetu używa dziś ponad połowa polaków. Przeglądamy witryny, czytamy komentarze i sami komentujemy. Pisemnie wyrażamy swoje zadowolenie lub niezadowolenie. Pragniemy być w sieci widoczni. Pragniemy by ktoś znał naszą opinię a jeszcze lepiej - by się z nią zgadzał. Czujemy się wtedy ważni.
Zapewne wielu z was zauważyło że ponad połowa komentarzy w sieci jest negatywna. Nie podoba nam się dosłownie wszystko. Nie podobają nam się artyści, politycy. Komentarzy pozytywnych jest bardzo mało. Czasem zastanawiam się gdzie się podziały osoby szczere i obiektywne. Łatwo dojść do wniosku że agresorami w sieci jest konkretna grupa ludzi. Ludzi zakompleksionych (z czego wielu nie zdaje sobie sprawy), zagubionych, ubogich, zazdrosnych, niedowartościowanych , nie kochanych, samotnych, zawistnych i chciwych. Ludzi mających nieraz problemy emocjonalne.
Rzekomo anonimowa sieć daje takim osobom władzę. Czynią ze swojego komputera centrum dowodzenia w którym to oni są najważniejsi  i w którym oni o wszystkim decydują. Nie radzą sobie z różnych względów w życiu prywatnych. Internet zaś jest ucieczką od szarej codzienności (lepszy świat). W wirtualnym świecie nikt nas nie zna. Możemy kreować się na kogoś kim nie jesteśmy, a kim chcielibyśmy być. Możemy wymyślić sobie szkołę, zawód, zainteresowania, wygląd, charakter.
Po stworzeniu sobie idealnego "JA" przystępujemy do wojenki z tymi których nie lubimy. A nie lubimy bo są bogaci, sławni, znani, kontrowersyjni. Bo nie myślą tak jak my. Publikujemy negatywny komentarz i od razu czujemy się lepsi. Tym bardziej kiedy widzimy że ktoś inny napisał posta o podobnym tonie. Ideał to zabłysnąć opinią jako pierwszy i być niejako punktem odniesienia dla kolejnych komentujących. Nasz negatywny komentarz jest przemyślany. Składa się z coraz większej liczby zdań, cytatów i wyszukanych wyrazów. Grunt to zabłysnąć intelektem w sieci, zbesztać tak by zaimponować pozostałym, by przekonać innych i uzyskać ich poparcie. W sieci budujemy sobie postać guru. Uwielbiamy być górą i błyskotliwym przywódcą. Jednak jest to coraz trudniejsze. Polaka zaskoczyć coraz trudniej. Komentarz wymaga więc coraz większego wysiłku. Wielu się poświęca i specjalnie  z tego powodu ogląda wiadomości lub programy publicystyczne. Wyłapuje z nich to co uzna za przydatne i godne wykorzystania na forach (przeważnie anegdoty, kawały lub ciekawe puenty polityków bądź artystów). Dziś polski internauta to filtr który działa odwrotnie niż powinien - wyłapuje to co złe, a wyrzuca to co dobre. Tym sposobem coraz więcej mamy w internecie komentarzy żywcem wyjętych z ust Kuby Wojewódzkiego. Ich autorzy twierdzą że im wpis bardziej zagmatwany, ironiczny, dwuznaczny i wzbogacony o jakiś podtekst tym lepiej bowiem jego odbiorca (czytelnik) może uzna nas za ciekawą osobowość. 
Lansujemy się bez przerwy. A im gorzej w naszym "realu" tym lepiej w "wirtualu". Szkoda że lansujemy się w taki sposób. Szkoda że za jedyną drogę do sławy uznaliśmy obrazę bliźniego. Takie widać mamy społeczeństwo. Wstydzimy się dobroci i kultury. Chcemy być przynajmniej trochę kontrowersyjni gdyż tylko to zwraca uwagę. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę że przez takie zachowanie stajemy się tymi których obrażamy. Robimy dokładnie to samo co u innych piętnujemy.
Wychodzę z założenia że jeżeli coś ci się nie podoba to nie patrz na to. Olewaj to i lekceważ. Dziwię się że ludzie tak nie potrafią. Nie przeżyją bez zaznaczenia swojej dezaprobaty. Koniecznie muszą pokazać że to czy tamto im się nie podoba. Dlaczego tak jest? Ja np. w ogóle nie mam potrzeby dodawania gdziekolwiek komentarzy. Co więc jest tym którzy bez słownego mięsa nie potrafią żyć? Normalne to raczej nie jest. Ci ludzie mają naprawdę problemy ze sobą. Problemy o których nie wiedzą. Jednym z nich jest nie umiejętność cieszenia się  z tego co posiadają. Ciągle im mało. Patrzą tylko na zasoby drugiego. Złość związana z brakiem możliwości zrównania się z nim rodzi agresję. Wiedzą jednak że w realu na zbyt wiele sobie pozwolić nie mogą (bo rodzice, szef, prawo itd). Wskakują wiec do sieci ponieważ tam pod "maską" można wszystko wyryczeć. Bezkarnie (przeważnie).
Nie ma ludzi idealnych. Codziennie media zasypują nas wadami, wtopami i wpadkami osób publicznych. Wywlekane są mankamenty władzy, wypowiedzi (nie raz ostre) polityków. To ma prawo się nie podobać. Czasem nawet powinno drażnić jednak na niesmaku i niezadowoleniu powinno się kończyć. Można coś skrytykować ale po pierwsze - trzeba to robić taktownie i kulturalnie, a po drugie - trzeba posiadać argumenty podpierające naszą opinię. 
Polak krytykuje dlatego że inni krytykują. Własnego zdania nie ma. Ulega oślepiającej presji grupy i co gorsza - tak mu dobrze. Nie dąży do wgłębienia się w daną dziedzinę, poznania jej i wyrobienia sobie niezależnej opinii.

Jesteśmy skazani na nowe technologie. Dziś bez takiego internetu bardzo trudno żyć. Korzystamy z niego częściej niż z radia i tv ponieważ daje nam możliwość bycia panem i władcą. To my wybieramy co chcemy przeczytać, posłuchać, obejrzeć. Wybieramy wygląd, profil itd. Komentujemy, komentujemy i komentujemy. Lansujemy się na przodujących pesymistów RP.
Niestety wspomniane wyżej pragnienie szokowania mas sprawia że w chamstwie posuwamy się coraz dalej. Coraz dalej przesuwamy granicę tolerancji, kultury i moralności. Posty pod artykułami i fotkami są coraz bardziej agresywne i bolesne. Prześcigamy się w opluwaniu bliźniego. W tym wyścigu nie ma jednak żadnych zasad, ograniczeń i reguł. Panuje totalny chaos i anarchia. Nawet politycy już na tyle to zaakceptowali że nikomu nie grożą procesom o zniesławienie. Musieli by bowiem wytoczyć sprawę kilku milionom ludzi jednocześnie. Jakieś tam prawo i paragrafy mamy jednak niewielu z niego korzysta. Każda reakcja polityka na obraźliwy komentarz pod jego lub jego rodziny adresem kończy się dyskusją o zmianie przepisów, zaostrzeniu kontroli treści internetowych itp. Na słowach się kończy ponieważ lud jakąkolwiek próbę cenzury krytykuje zgodnym chórem. Politycy z kolei walczą o stołki. Chcą by naród ich wybrał. By ich wybrał muszą "robić mu dobrze". Przymykają więc oczy na komentarze. Liczy się pozycja w partii. Taka postawa to zgoda na besztanie. Akceptacja. Wolna ręka dana internautom.
Nie tak dawno w Polsce mieliśmy aferę związaną ze studentem który nie lubił Komorowskiego. Stworzył witrynę w której można go było zabić (w grze), obrzucić gównem i obejrzeć śmieszne zdjęcia. Sprawą zajęła się ABW. Ów student który swój talent wykorzystał w mało szczytnym celu został ukarany. Podobno sprawa nadal się toczy. Walczy o swoje (apelacje itp). Dlaczego akurat jego dopadli skoro w sieci roi się o takich treści? Nie wiadomo. Pewnie ktoś na niego notorycznie donosił do admina/na policję. To jeden powód. Drugi i chyba ważniejszy to przekroczenie niebezpiecznej granicy wolności słowa przez tego pana. Omawiany student nie tylko obrażał głowę państwa ale także publicznie nawoływał do zrobienia mu krzywdy.
Ma to miejsce coraz częściej więc dobrze się stało że rozpoczęła się debata na ten temat. Uważam że przekroczenie takiej granicy powinno być karane. Samo prawo też należało by zaostrzyć ponieważ zbyt wiele wyroków kończy się mało dotkliwą grzywną. Nie wspominam już o adminach i moderatorach którzy powinni baczniej obserwować swoje fora i częściej reagować na przekraczanie tychże granic.
Nie chodzi mi o cenzurę. Również jestem tu na NIE. Chodzi o pilnowanie limitów. Dozwolone jest obrażanie kogoś w pierwszej osobie liczy pojedynczej. Zabronione powinno być obrażanie w formie nawoływania do agresji,  przemocy oraz aprobowanie ich. Można nazwać Tuska Debilem. Nie można jednak nikomu sugerować że to gnida której należało by się pozbyć. Rozumiecie? Coś ci się nie podoba to wykrzycz to ale daj spokój innym. Nie żądaj ich poparcia i wsparcia. Licz na siebie. Zacznij sam skoro takiś odważny. Nie próbuj wciągać na dno innych. To wredne i egoistyczne.
Trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy bezcenną wolnością słowa, karaniem tych którzy przekraczają jej granice. Wolność słowa ma bowiem takowe. To nie anarcha. Jakieś limity muszą być. Inaczej posuniemy się za daleko i dojdzie do tragedii. Pamiętacie przypadek Ryszarda C? Facet zabił posła PiS. Powiedział po aresztowaniu że nienawidzi Kaczyńskiego i że to jego chciał załatwić.
Pisząc coś w sieci nie zdajemy sobie sprawy z tego że czytające to osoby mogą być różne. Mogą być chore psychicznie, biedne, zdesperowane, bezrobotne. Takie osoby to grunt na którym ziarno nienawiści kiełkuje wyjątkowo szybko. Myślimy tylko o sobie. Nie zastanawiamy się nad  tym że ktoś nasz wpis  może potraktować serio i wyjść ze strzelbą na miasto by ukarać winnych za swój los. Nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie kabla.
Należy surowo karać wszystko co nawołuje do zrobienia krzywdy drugiemu. I nie dotyczy to tylko osób publicznych ale każdego z nas. Na takie coś powinni być wyczuleni i admini i wymiar sprawiedliwości. Nawet prawa nie trzeba wielce zmieniać. To jest sposób. Nie łatwy ale dobry według mnie. Wymaga starań i zaangażowania. Mimo to chyba warto. Czas działa tu na korzyść internetowych bandytów i chamów. Wyłapujmy różnice między obrażaniem a nakłanianiem do zła. Reagujmy na nie. Nie czekajmy aż kolejny desperat podbudowany komentarzami prymitywnych wieśniaków wkroczy z granatem do jakiegoś biura poselskiego. To nie walka o wprowadzenie cenzury. To walka o zahamowanie niebezpiecznego trendu polegającego na zamianie słowa w nóż. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz