czwartek, 2 czerwca 2011

Granice tolerancji

Homoseksualiści i lesbijki. Któż z nas nie wie kim oni są i co ich wyróżnia? Głupie pytanie prawda? Osoby o odmiennej orientacji seksualnej na dobre zadomowiły się w naszym społeczeństwie. Coraz więcej się o nich mówi, coraz częściej pokazuje. Przyznanie się do bycia gejem nie szokuje już tak jak kiedyś. Przynajmniej raz w roku ludzie ci organizują imprezy i manifestacje by promować równość i tolerancję. Z tą jak wiadomo w tradycjonalistycznej i konserwatywnej Polsce nadal nie jest tak jak być powinno choć i tak widać niewielki postęp. Samo to że coraz więcej ludzi deklaruje np. zgodę na to by ich sąsiadem był gej jest rzeczą pozytywną. Powoli bo powoli ale uczymy się szanować to co nie jest powszechnie akceptowaną  normą. Przyzwyczajamy się do inności wśród nas. Od dawna istnieją różne organizacje i stowarzyszenia pomagające gejom/lesbijkom dbające jednocześnie o to by i osoby heteroseksualne nie emanowały nienawiścią na widok wyżej wymienionych. 
Jestem jak najbardziej ZA tyle tylko że nawet tolerancja ma swoje granice. Każdy człowiek im więcej dostaje tym  staje się po jakimś czasie coraz bardziej roszczeniowy. Słowo "masz" budzi w nim postępującą chciwość. Staje się pazerny, a to w przypadku osób o odmiennej orientacji jest niebezpieczne. Mam tu na myśli walkę owych delikwentów o możliwość adoptowania dzieci oraz ich panoszenie się z odmiennością (np. całowanie się dwóch panów w centrum miasta i pokazywanie że miłość ważniejsza jest od gapiów i ich krytyki). Osobiście akceptuję lesbijki i homoseksualistów. Nie przeszkadza mi to że istnieją, że walczą o takie rzeczy jak możliwość zawierania małżeństw, dziedziczenia majątku itp. Należy jednak wziąć pod uwagę to że tacy ludzie stanowią mniejszość i że to właśnie mniejszość powinna się dostosować do większości. Nie chodzi o to by ich zamykać w gettach czy zabraniać chodzenia w miejsca publiczne. Nie, nie. Chodzi właśnie o wspomniane panoszenie się ze swoimi "odchyłami". Trzeba myśleć o naszych dzieciach którym widok całujących się facetów może nieźle namieszać w głowach. Wiem że trudno jest znaleźć złoty środek między równym traktowaniem, a obroną granic których przekroczenie źle wypłynie na "normalną" większość. Manifestowania miłości nie zwalczymy. Żyjemy wszak w wolnym kraju. Nie można przecież zamykać ludzi za całowanie się czy przytulanie. Ludzie tacy jak ja będą to musieli jakoś przeboleć. Niesmak był, jest i będzie. Do niego mam prawo. Poważniejszym postulatem jest chęć posiadania przez nich dzieci. Tu nasze władze powinny być uparte i nieugięte (czasem cieszę się że jesteśmy konserwatywni). Nigdy nie powinno się zezwalać "innym" na posiadanie i wychowywanie dzieci. O ile dla rodziców (dwie mamusie lub dwóch tatusiów) będzie to radocha, duma i frajda o tyle dla dziecka będzie to życiowa tragedia która może się zakończyć nawet samobójstwem. Wyobraźcie sobie sytuację w której taki brzdąc idzie do szkoły  lub przystępuje do komunii świętej. Wszędzie wychowawcy muszą poznawać rodziców i z nimi współpracować. O rówieśnikach nawet nie wspomnę. Besztanie i wyśmiewanie jest więcej niż pewne. W polskich szkołach nie uczą dzieci tolerancji dla odmienności więc w razie czego nikt szykanowanemu i zagubionemu młodemu człowiekowi nie pomoże. Nawet kościół nic nie wskóra. Przecież nie uznaje związków osób o tej samej płci. Nie tego uczy pismo święte. Bez pomocy z zewnątrz człowiek nie da rady przezwyciężyć takich problemów. Są zbyt poważne. Tragedia jest nieunikniona. Samotność, odrzucenie i niedowartościowanie bardzo często prowadzi młodych ludzi do odbierania sobie życia a co dopiero człowieka którego rodzicami są geje lub lesbijki. Strach pomyśleć. Myślę że nawet psycholodzy by nie pomogli. Taka rodzina musiała by się przeprowadzić np. do Holandii gdzie społeczeństwo dojrzało już do tego typu problemów. Nam jeszcze bardzo dużo do tego brakuje. Zresztą nie mamy się do czego spieszyć. To jest właśnie granica której nie wolno przekraczać. Dobro większości jest najważniejsze. TAK dla małżeństw, dziedziczenia majątków oraz równych praw w pracy (ważne!), ale NIE dla adoptowania dzieci. Nie można posuwać się tak daleko. Tak uważam i zdania nie zmienię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz