środa, 29 czerwca 2011

Los drogowego słabeusza czyli jak kot gnębi mysz

Jak wiecie kocham jeździć na rowerku. Jeżdżę kiedy i gdzie tylko mogę. Nawet jadąc do Tesco (do którego ma bardzo blisko - ok. 10 min piechotką) wsiadam na jednoślad. Jak też wiecie niedawno weszły nowe przepisy nieco ułatwiające życie rowerzystom. Mogą oni m.in:
- jechać jeden obok drugiego (jeśli znacząco nie blokuje to ruchu innym)
- jechać chodnikiem jeżeli ruch jest bardzo wzmożony lub jeśli panują złe warunki pogodowe (tu należy ustępować pierwszeństwa pieszym)
- można wyprzedzać z prawej strony samochody stojące na światłach/przed drogą bez pierwszeństwa przejazdu
- można zjechać na środek skrzyżowania chcą na nim skręcić
- na ścieżkach rowerowych pierwszeństwo ma rowerzysta (zawsze nawet jeżeli wjeżdża na nie auto chcące skręcić).
Fajnie ale... no właśnie. Zawsze musi być jakieś "ale". Otóż kierujący samochodami nadal nas - rowerzystów nienawidzą. Sprawiają wrażenie jakby nie znali nowych zaleceń. A może nie chcą ich znać?
Tak czy owak dzisiaj w kilku miejscach postanowiłem sprawdzić czy ktoś faktycznie  przejmie się moją obecnością na ulicy. Najpierw zjechałem na środek skrzyżowania (można przecież) gdyż chciałem skręcić w lewo. Nagle usłyszałem za sobą klakson, a następnie okrzyk "posuń się k...a!". No to się lekko posunąłem. Po kilkunastu minutach obok mnie pojawił się (na rowerze) kolega. Kawałek tak właśnie jechaliśmy - obok siebie  bo MOŻNA. Niestety kolega po kilku klaksonach i obelgach w stylu "co robisz k...a" musiał wyrównać do krawężnika. Pożegnałem się z nim w centrum miasta. Następnie zjechałem na chodnik i pomknąłem nim ponieważ droga w remoncie a ja nie chciałem tkwić w korku. Chodnik przecinał jakiś wjazd. Ja jednak jechałem nim przed siebie myśląc że skoro jestem na chodniku (bo mogę) i jadę prosto to skręcający na parking (nie oznakowany)  samochód zwolni i poczeka aż przejadę. Nie zaczekał. Skręcił z piskiem opon i wrył się metr przede mną. Prawie przeleciałem przez kierownicę. Pieszy idący za mną wymruczał jedynie pod jego adresem wyraz "debil". 
Tamten zrobił to z piskiem ponieważ z naprzeciwka już nadjeżdżały auta. Miałyby pierwszeństwo gdyż jechały prosto. Kolesiowi nie chciało się czekać.

Dojechałem i jak widać jestem zdrów, w jednym kąsku.

Kiedy zaczniemy się szanować na drogach? Kiedy zmotoryzowani przestaną szpanować przed rowerzystami swoimi gabarytami i mocą? 
Dlaczego ciągle wyładowują złość na słabszych rowerzystach? Klną, krzyczą. Niektórzy nawet straszą tym że jeśli nie zjadę na bok to po mnie przejedzie. Serio. Miałem taką sytuację. Spieszą się ciągle. Ciekawe gdzie. Chyba do więzienia. Rowerzysta boi się takich sytuacji i ustępuje tym debilom. Ci z kolei wiedzą o tym i wrednie to wykorzystują. Ilu jeszcze rowerzystów zginie nim kierowcy aut przyzwyczają się do nowych zaleceń? Mam wrażenie że oni nie chcą się z nimi pogodzić. Wkurwia ich że marny rower ich wyprzedza lub stoi przed nimi na skrzyżowaniu. To dla nich upokarzające. Oznaka frajerstwa i uległości. Trzeba więc pokazać takiemu słabeuszowi kto tu ma większy atut (czytaj: broń).
Czemu nie chcą zaakceptować tych na których są skazani i których będzie coraz więcej (droga benzyna, zwrotność, możliwość uniknięcia korku, moda na zdrowy styl życia)???? 
To bardzo przykre. 
Jak temu zaradzić? Przede wszystkim budując ścieżki rowerowe. Im będzie ich więcej tym lepiej. Będzie wilk syty (kierowcy samochodów "uwolnieni") i owca cała (cały i zdrowy rowerzysta). 
Poza powyższymi dobrze by było na kursach prawa jazdy uczyć przyszłych kierowców jak się zachowywać widząc jednoślad bez silnika. Na te kwestie trzeba poświęcać więcej czasu podczas kursów. Trzeba wpajać tym baranom że nie są na drodze panami. Należy im uświadamiać co grozi za łamanie przepisów i skrzywdzenie rowerzysty. 
Podobnie szkoły (gł. podstawowe i gimnazja). Zajęcia z policjantem jak najbardziej wskazane. Edukować, uświadamiać winniśmy w nieskończoność. Także w terenie (by lepiej wchodziło do głowy i było atrakcyjne). Młodzi powinni mieć opanowaną wiedzę dotyczącą wyposażenia roweru (lampy, odblaski, kamizelki, kask, ochraniacze, pompka) oraz zasad poruszania się nim po szosie. Bardzo ważne są też postawy pierwszej pomocy.
Działania w tym zakresie powinny być długoterminowe, systematyczne i kompleksowe (współpraca policji ze szkołami i rodzicami). 
I na koniec małe pocieszenie dla miłośników rowerów. Apel do zmotoryzowanych:
Powyższe przepisy mimo braku ścieżek rowerowych weszły i trzeba ich przestrzegać. Takie mamy prawo. No chyba że wolicie kogoś zabić, iść siedzieć lub zapłacić mandat (w najlepszym wypadku). Tak czy siak nie macie wyboru. Rowerzystów szanować będziecie musieli coraz częściej bo będzie ich coraz więcej (także zimą). Oczywiście nie musicie tylko że wtedy (jeśli będziecie olewać te przepisy) będziecie surowo karani więzieniem lub mandatem w najlepszym wypadku. Możecie też być pewni że wasza ofiara upubliczni wasz wizerunek i zapamięta numery rejestracyjne. Nie wszystkich zabijecie. Jeżeli poszkodowany nie będzie w stanie tego zrobić to wyręczy go kolega lub przechodzień. Udupią was prędzej czy później. Utracicie wiarygodność w oczach pracodawców i szacunek w oczach rodzin. Życie wam się zawali. Są duże szanse na to że wasze facjaty zaistnieją w sieci. Macie wybór. Albo zaczniecie się liczyć z rowerzystami albo źle skończycie. Pomyślcie! W ostateczności zabijecie kilku takowych. Będą się następnie pławić w królestwie niebieskim,  a  wy staniecie się darmowymi panienkami do towarzystwa dającymi dupy łysym osiłkom w pudle. Wasza sprawa, wasza decyzja i wasze sumienie.

4 komentarze:

  1. Nie sądziłem że jest aż tak ciężko, jeśli chodzi o rowerzystów. Jeżdżę co prawda na rowerku, ale rzadko po ulicach. A co do wyprzedzania np. w korku czy na światłach, to motocykliści mają ten sam problem, kierowcy widząc w lusterku nadjeżdżający motor, zajeżdżają biedakowi drogę. Wychodzą z założenia, że skoro oni w samochodzie muszą stać w korku, to dlaczego motocyklista ma mieć lepiej?! Polskie przykre realia :( Tu gdzie każdy powinien być sobie za pan brat, wszyscy robią sobie na złość.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam jeździć rowerem, ale niestety rzadko to robię. po ulicy trochę strach jak dla mnie, a w moim mieście nie ma ścieżek ani specjalnych dróg dla rowerów. ehh.. co za kraj -.-
    pozdrawiam ;-*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja wiem, że to nie jest bzdura, i wiem że bez niej nic bym nie mogła dalej robić, ale musiałam się jakoś wyżyć ;D mi to bez różnicy, nowa, stara matura i tak i tak dupnie ;D

    ja chwilowo nie lubię za bardzo rowerzystów, ale to dlatego, że zdaję prawko a z nimi mam największe rpoblemy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałeś otagowany na moim blogspocie ;)) http://making-myself-beauty.blogspot.com/2011/06/brak-energii.html

    OdpowiedzUsuń