niedziela, 5 czerwca 2011

Szkoła polska

Temat polskiej edukacji świerzbi mnie od dawna. Zastanawiam się czego właściwie uczy polska szkoła. Oglądając niemalże codziennie reportaże o coraz bardziej agresywnej, pozbawionej autorytetów i zasad moralnych młodzieży mam wrażenie że ponosi ona całkowitą porażkę. Polska szkoła podobnie jak kościół jest niedostosowana do dzisiejszych czasów. Nie pamiętam kiedy ostatnio gruntowanie modyfikowano ustawy dotyczące placówek szkolno-wychowawczych. Kiedy ostatnio wzięli na warsztat programy nauczania?! Wprowadzili kilka lat temu gimnazja, i zmienili maturę jednak akurat tych rzeczy należało nie ruszać. Lepsze jest wrogiem dobrego. Z czasem jak widać okazało się że powyższe zmiany przyczyniły się do upadku młodzieży. Po szóstej klasie dzieciaki idą do gimnazjum. Jest to dla nich powód do dumy ponieważ kolejna szkoła to niejako w ich przekonaniu wyższy stopień rozwoju. W gimnazjum młodzież czuje się mądrzejsza, dojrzalsza i lepsza. Niestety objawia się to bardzo widocznym manifestowaniem swojej osoby, potrzeby niezależności i wolności. To właśnie w gimnazjach młodych socjalizują rówieśnicy. Rodzice schodzą na dalszy plan. Najważniejsi są kumple  z którymi można smakować życia. Po 6 klasie zaczyna się poszukiwanie tożsamości. Dzieciaki wstępują do różnych subkultur i wyznają ich ideały (dresy, hip hopowcy, skejci, metalowcy itp). Wszystko to podkręcają media, internet i portale społecznościowe. Właściwie wszystko czego używa dzisiejsza młodzież nawołuje do buntu, kontrowersji, wysunięcia się ponad przeciętność, życiowej swobody i niezależności.
Ja mam 26 lat. Uczyłem się jeszcze według starego systemu tj. 8 lat podstawówki, potem szkoła średnia zakończona starą maturą, a następnie studia. Co było nie tak w tym systemie? Dlaczego go zmienili? Jeżeli chcieli się dostosować do zachodu i nauczyć młodzież logicznego myślenia (tak owe zmiany tłumaczyli kolejni ministrowie edukacji) to się nie udało. Czy mam rozumieć że wszyscy ci ludzie którzy idą nowym systemem są mniej inteligentni od tych którzy idą obecnym? Nie sądzę. Ale pójdźmy dalej. Współczesna edukacja nastawiona jest na wpajanie młodym ogromnej ilości wiedzy która w 80% jest niepotrzebna w życiu. Widzę to po sobie. Przez 13 lat uczyłem się matematyki (8 - podstawówka, 5 - technikum). Było też mnóstwo chemii, fizyki i techniki. Po szkole średniej poszedłem na studia pedagogiczne (bo to lubię i wiązałem z tym przyszłość) gdzie nie było w ogóle tych przedmiotów. Kto je lubi i widzi w nich jakieś perspektywy to idzie na studia o danym kierunku. W podstawówkach i gimnazjach jest za dużo tego typu przedmiotów. Powinna się liczyć jakość, a nie ilość. Młodzież powinna mieć ogólne pojęcie o takiej chemii czy fizyce. Przez obecny system młodzież stosuje zasadę trzech Z (zakuć, zdać, zapomnieć). Męczy się ponieważ nie dość że jest tego za dużo to jeszcze jest kiepsko podane. Co do matmy to nie oszukujmy się. Wyręczają ją kalkulatory i pakiety biurowe. Młodzież wszak kocha ruchomy obraz a nie czarny tekst na białej kartce. Nasz program nauczania jest mało atrakcyjny dla młodzieży biegle władającej nowymi technologiami. Brakuje zajęć w plenerze, rozmów ze specjalistami w danej dziedzinie, wizytacji, prezentacji itd. Innymi słowy brakuje pożytecznych fajerwerków, czegoś co by zafascynowało. Uważam że wszystko można podać w takiej właśnie formie. Trzeba się tylko trochę wysilić. Takie rzeczy wymagają konsultacji z nie jedną osobą. Powodem zacofania szkolnictwa jest też pewnie ciągła wojenka między politykami. Każda rzecz wymaga przecież kompromisu i ... pieniędzy (chociażby na szkolenia nauczycieli czy zakup narzędzi, sprzętu). Dobrze że czasem szkoły odwiedza policjant. Zawsze coś jednak to za mało na litość boską.
Młodzież opuszcza szkoły z głową pełną śmieci w postaci nie przydatnej teorii. Wie jak policzyć wielomian. Potrafi rozwiązać zadanie z chemii, a nie wie co to jest kultura, jak korzystać z antykoncepcji, kto ma pierwszeństwo na miejscu siedzącym w autobusie. To tylko niektóre przykłady. Jest ich tysiące. Wszystko na odwrót. Dzieciaki nie są przygotowaniu do życia. Nie wpaja im się zasad moralnych, etycznych. Do pewnego momentu jest to zadanie rodziców. Ci zrzucają to na szkoły. Szkoły się nie wywiązują więc młody człowiek szuka prawdy w internecie. Niestety często znajduje albo nie to co trzeba albo to co trzeba tyle tylko że nie wie jak się z tym dobrze obejść.
Kolejna sprawa to brak kogoś kim kiedyś był m.in. nauczyciel - autorytetu. Trudno powiedzieć dlaczego obecnie młodzież nie liczy się z dorosłymi. Pewnie winne są wspomniane nie raz technologie i media z których źle się korzysta (swoją drogą o korzystaniu z powyższych też powinno się uczyć w szkołach). Negatywnie wpłynął także zakaz bicia dzieci i moda na tzw. bezstresowe wychowanie. Osobiście uważam że jedno z drugim to aprobowanie bezprawia, rozpieszczanie i pokazywanie maluchom że świat kręci cię tylko woku nich. Z takim podejściem dobrze nie będzie. Młodzież lubi chwytać to co ich dotyczy więc i belfra się nie boją. Kiedyś wszyscy się z takowym liczyli. Mógł uderzyć trutnia linijką w łapy i był spokój. Wszyscy czuli respekt. A dziś? Można mu nałożyć kosz na śmieci na głowę i czekać na reakcję. Jeżeli belfer wpadnie w szał i szarpnie jednego z drugim - on i rodzice spotykają się w sądzie. Młodzieży pozwala się na coraz więcej. Modne jest powiedzenie że "nie ma złych uczniów - są tylko źli nauczyciele". Jeżeli uczeń ma słabe oceny to znaczy że nauczyciel nie ma odpowiedniego podejścia. 
To wszystko sprawia że młody człowiek niczego się nie obawia. Posuwa się więc do agresji i coraz częściej niestety zabójstw. 
Róbmy coś z tym bo będzie źle. Politycy, nauczyciele, policjanci, seksuolodzy, pedagodzy, socjolodzy i psychologowie powinni  połączyć siły i od nowa stworzyć system edukacji. Także kościół powinien się włączyć. Zacznijmy uczyć młodzież życia w społeczeństwie. Mniej teorii a więcej praktycznych zajęć mających na celu wyłapywanie talentów, zdolności, a także pomoc w wykorzystywaniu takowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz