czwartek, 2 czerwca 2011

Nightwish - Dark Passion Play (2007)

Kolejną płytą którą zrecenzuję jest album Dark Passion Play. Album wydał jeden z bardziej znanych w Polsce zespołów metalowych - fiński Nightwish. Płyta wyszła w 2007r i od samego początku budziła kontrowersję. Chodziło o charyzmatyczną wokalistkę Tarję Turunen, która w 2005r. opuściła kapelę i rozpoczęła karierę solową. Jej miejsce zastąpiła Anette Olzon. Omawiany album był więc debiutem w/w pani i jednocześnie szokiem dla fanów. Rozpoczęła się burza w internecie na ten temat. Wielu odwróciło się tyłkiem do zespołu mówiąc że bez Tarji to już nie to samo. Rzeczywiście Tarja była i jest fenomenem wokalnym. Jej czysty, potężny operowy wokal był nie do podrobienia. Pozwalał przenieść się słuchaczowi w świat baśni elfów i innych bajecznych krain. Jej następczyni - Anette ma zupełnie inny głos i możliwości. Nie można jej jednak zarzucić iż nie potrafi śpiewać. Mimo wszystko był to ryzykowny ruch ze strony głównodowodzącego zespołem - Toumasa Holopainen'a. Ryzykowny ale konieczny. Chłopaki nie mogli zostać bez wokalistki. Na szczęście wielu przeciwników powyższego ruchu przespało się z tym faktem i zaakceptowało go. Ba! Bardzo pozytywnie ocenili nowy album Nightwish. Sam wcale się temu nie dziwię. Anette wniosła wiele świeżości do zespołu. Potrafi się pozytywnie wydrzeć. Wokal ma czysty i głęboki. Z perspektywy czasu nie jeden pewnie stwierdzi że nie można porównywać byłej pani z obecną dlatego że to co śpiewa ta obecna było by niewykonalne dla poprzedniczki i odwrotnie. Każda reprezentuje coś innego i dla każdej należy inaczej komponować utwory. Z tego zadania rewelacyjnie wywiązuje się Toumas.

Przejdźmy do najważniejszego czyli zawartości krążka. Płyta zawiera 13 kompozycji (w tym 1 instrumentalną). Edycja kolekcjonerska to z kolei 2 CD (na drugiej Toumas zamieścił wersje instrumentalne kawałków z wydania podstawowego). Anette Olzon jako "nowy głos" zdała ten trudny egzamin na piątkę z plusem. Wyraźnie słychać że zespół dojrzał. Że idzie swoją ścieżką nie robiąc sobie nic z krytyków. Albumu słucha się świetnie. Band nie utracił charakterystycznego brzmienia i klimatu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Są utwory szybkie (Master passion greed, Last of the wilds czy Whoever brings the night), spokojne ballady (Eva, Islander) oraz epickie, patetyczne poematy (Poet and the pendulum). Warto pozostać na chwilkę przy "Poet and the pendulum" i "Islander". Ten pierwszy to trwające prawie 14 minut monumentalne dzieło. Piosenka podzielona jest na 5 aktów. Zawiera wszystko to za co pokochaliśmy Nightwish'a. Zmiany tempa, zaskoczenia, smaczki. Coś pięknego. Swoisty następna kultowego "Ghost Love Score" z albumu "Once" z 2004r. Z kolei utwór "Islander" to wykonana przez basistę Marco akustyczna ballada przypominająca nordycką szantę. Przy okazji - brawa dla Marco. Świetny, wyrazisty wokal. Piosenka budzi wyobraźnię. Słuchając jej niemalże czujemy kropelki fal oceanicznych obijających się o naszą twarz i łajbę. Inne kawałki są przynajmniej dobre. Jedynym słabym punktem jest niczym nie wyróżniający się i przewidywalny "Amaranth".

Warto dodać że na osobnym krążku (w formie bonusu) zespół wypuścił utwór "Eraaman Viimeinen". Jest to piosenka "Last of the wilds" tyle że z ciekawym, fińskim wokalem niejakiej pani Jonsu. Babka na co dzień śpiewa w rockowym zespole Indica. To prawdziwa perełka. Szkoda że nie znalazła się na Dark Passion Play.

Podsumowując Dark Pasion Play jest bardzo dobrym albumem. Debiut nowej wokalistki jak najbardziej udany. Konserwatyści nadal będą ją besztać i porównywać do Tarji. Mają takie prawo. Mnie jednak urzekła świeżością i zadziornością. Krążek jest świetnie zagrany, wydany i zaśpiewany. Wyśmienicie brzmi gitara, perkusja i klawisze. Polecam wszystkim którym marzy się odlot do świata baśni. Są to dość mroczne baśnie ale jakże intrygujące.

Moja ocena: -8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz