niedziela, 26 czerwca 2011

Miejskie serducho

Mieszkam w niewielkim mieście na Śląsku. Liczy ono sobie ok. 60 tysięcy mieszkańców. Mamy ładny rynek, sporo zabytków, placów zabaw, knajp i pubów. Jest mnóstwo zieleni, zalew, park i lasy. No i w miarę bezpiecznie.
Mimo to od poniedziałku do piątku popołudniami i wieczorami słychać tam tylko wiatr. Smutna pustka. Jedynymi bywalcami rynku są gołębie i pijaczki na ławkach. Życie rozrywkowo-towarzyskie nie istnieje. Weekendy nie są wiele lepsze. Czasem tylko młodzież i turyści ratują sytuację. Zupełnie jakby po 16:00 miasteczko opuszczali wszyscy jego mieszkańcy. Przykry widok.
Dlaczego tak jest? Po pierwsze - postęp technologiczny czyli omawiane przeze mnie wcześniej uzależnienie od izolującego internetu. On bardzo skutecznie odstrasza ludzi od reala, bezpośrednich kontaktów i zabaw na podwórku. Zaraza jedna!
Jest jednak jeszcze jeden i może ważniejszy powód takiego stanu rzeczy - wyrastające jak grzyby po deszczu hipermarkety oraz centra handlowe. Nie wiem jak u was ale w mojej miejscowości  przy jednej tylko ulicy jest ich aż 5 (szósty w drodze:P).
Jeszcze kilkanaście lat temu kiedy komputery i komórki mieli  nieliczni oraz  mogliśmy polegać jedynie na małych kioskach, delikatesach i warzywniakach w miastach i na podwórkach tętniło życie. Rozmowom, zabawom, gonitwom i grom w piłkę nie było końca. Było to przyjemne i pożyteczne. Przyjemne bo młodzież robiła to na co miała ochotę (po okiem rodziców). Pożyteczne ponieważ nie od dziś wiadomo że świeże powietrze i ruch bardzo korzystnie wpływają na nasze zdrowie.
Trochę szkoda tamtych lat. Cóż, jesteśmy więźniami postępu cywilizacji. Wielcy ludzie życzą sobie byśmy potrafili jak najwięcej jak najmniejszym kosztem i wysiłkiem fizycznym. Szkoda że nie przewidzieli działań niepożądanych swoich "owoców". W dalszej perspektywie grozi nam bowiem zanik potrzeby bezpośrednich kontaktów i mowy (jest wszak gg, skype, facebook, sms itp). Wróćmy jednak do marketów.
Otóż najpierw były to zwyczajne duże sklepy z samoobsługą. Obecnie są to potężne centra uniwersalne. Swoiste miasta w miastach. Można w nich wysłać list, skorzystać z internetu, bankomatu, WC (w tym prysznica), poczytać gazetę, obejrzeć telewizję, posłuchać muzyki, pograć na konsoli, zjeść (przy stoliku), a nawet się pomodlić ponieważ w tych naprawdę dużych molochach mamy kaplice. Są również pilnowane kąciki zabaw dla dzieci. Można więc robić to wszystko co w centrach miast, a czasem znacznie więcej. Centra i galerie w kilku aspektach przewyższają nasze miasta i pewnie dlatego przyciągają tylu ludzi. Są nimi m.in:
- bezpieczeństwo: naszym małym ojczyznom takowej często brakuje. Nie brakuje zaś dzielnic znanych z napaści i grabieży. Ze świeczką szukać monitoringu. W markecie chronią nas kamery i ochroniarze.
- atrakcyjny wygląd: markety to bardzo czyste, zadbane i nowoczesne obiekty. Wszystko kolorowe, estetyczne i atrakcyjne. Naszym miastom nie raz brakuje porządku. Toną w śmieciach. Szarość, szarość i jeszcze raz szarość.
- bogata oferta i uniwersalność: w małych miasteczkach nie zawsze mamy pod ręką pocztę czy bank. W galeriach zawsze one są.
- powolny rozwój miast i jednocześnie duży nacisk na stronę audio wizualną oferty: samorządy wiecznie nie mają kasy na remonty i konserwację. Brakuje inwestycji. Jest nudno. Hipermarkety z kolei ciągle ewoluują by nie znużyć oka klienta.

To wszystko sprawia że coraz chętniej odpoczywamy nie na ogródku czy w parku a właśnie w dużym obiekcie handlowo-usługowym. Mamy tam wszystko czego dusza zapragnie. Mnóstwo ciekawostek których oglądanie zajmuje cały dzień. W takich miejscach czas płynie szybko i przyjemnie. Jest milutko, cieplutko i bezpiecznie.
Tak to jest. Gospodarka się rozwija, a przedsiębiorcy poszukują kolejnych źródeł pieniędzy. Tworzą nam krainy czarów. Szkoda tylko tych podwórek i starówek.
Serca miast to teraz wielkie galerie handlowe. Ich powstanie uśmierciło jednak ważną epokę. Nikt już raczej nie zagra w gumę. Nikt nie pokopie piłki na boisku. Nikt nie skorzysta z huśtawki. Rynki zdobędą gołębie, a place zabaw - bluszcze i bezpańskie koty. Tak już musi być. Trudno. Idziemy do przodu nie zawsze dbając chociażby o zdrowie (ponad połowę życia siedzimy na tyłku). Markety pokonały małe i średnie miasta. "Mecz" z dużymi metropoliami  to póki co remis. Uważam że będzie już tylko gorzej. Nasze małe ojczyzny rozwijają się zbyt wolno. 
Ach, te źle gospodarujące funduszami samorządy. Tyle kasy z UE, a tak niewiele się robi choć i tak jest lepiej niż było.
To co? Weekend, ładna pogoda. Idziemy do galerii?:P

1 komentarz:

  1. Tak, to jest smutna prawda :(
    Ludzie się później dziwią, skąd ta podatność na choroby, szczególnie u młodszych. Bo cały czas kiszą się w domu przed monitorem. Boję się myśleć jakie będą kolejne pokolenia. Pędząca do przodu technologia nas tak naprawdę zabija, ale my tylko dziękujemy i prosimy o więcej, bo tak nam wygodniej.

    OdpowiedzUsuń